W środę na antenie TOK FM o tej propozycji mówiła Izabela Leszczyna. Jak zapewniała, projekt ustawy zamrażającej oprocentowanie kredytów trafi do Marszałka Sejmu na najbliższym posiedzeniu tej izby, czyli w przyszłym tygodniu.
Projekt ustawy zakłada zamrożenie oprocentowania kredytów na trzy lata, bo co najmniej tyle potrwa walka z nadmierną inflacją. Z tego rozwiązania skorzystać mogliby tylko ci kredytobiorcy, których raty wzrosły o co najmniej 30 proc., a kredyt sfinansował im zakup pierwszego mieszkania, zaspokajającego potrzeby mieszkaniowe. Kolejnym warunkiem skorzystania z pomocy byłaby wysokość rat przekraczająca 50 proc. dochodów netto.
Kredytobiorcy, którzy spełniliby te warunki, mogliby ubiegać się o obniżenie oprocentowania pożyczki do poziomu z dnia jego zaciągnięcia (WIBOR z dnia uruchomienia kredytu plus marża banku) powiększonego o 2 pkt proc. To oznaczałoby, że kredyt zaciągnięty w trakcie pandemii z marżą na poziomie 2 proc. przez trzy lata miałby stałe oprocentowanie na poziomie około 4,2 proc. Biorąc pod uwagę obecne notowania WIBOR-u, dzisiaj oprocentowanie takiego kredytu wynosiłoby około 5,4-5,6 proc. i będzie prawdopodobnie dalej rosło.
Była wiceminister finansów tłumaczyła, że potrzeba zamrożenia oprocentowania kredytów wynika z błędnej komunikacji NBP. Po tym, jak w trakcie pandemii RPP obniżyła stopy procentowe niemal do zera, prezes banku centralnego Adam Glapiński długo przekonywał, że pozostaną one na tym poziomie przez długi czas. Nawet niedługo przez pierwszą podwyżką tych stóp w październiku 2021 r. oceniał, że byłby to szkolny błąd. W rezultacie, jak ocenia poseł PO, kredytobiorcy zostali wprowadzeni w błąd.
Czytaj więcej
Z ekonomicznego punktu widzenia Polski Ład należało zawiesić już miesiąc temu. Ale to oznaczałoby polityczną katastrofę. Widać, że to, co ekonomicznie uzasadnione, politycznie jest niemożliwe – mówi prof. Jerzy Hausner.