Według policyjnych danych w latach 2012-2016 w Korei Południowej co najmniej 26 tysięcy osób zostało nagranych w czasie wizyty w toalecie lub w przebieralni. W rzeczywistości liczba ofiar jest zapewne dużo większa, ponieważ wiele takich przypadków nie jest zgłaszanych policji.
W ramach walki z tym zjawiskiem w Korei Południowej telefony komórkowe muszą wydawać głośny, dobrze słyszalny dźwięk w momencie robienia zdjęcia lub nagrywania filmu. Nie powstrzymuje to jednak sprawców od nagrywania nieświadomych tego osób podczas wizyt w przebieralniach sklepów odzieżowych czy toaletach publicznych. Elementem tego zjawiska jest również tzw. revenge porn - czyli publikowanie w sieci zdjęć i nagrań o charakterze seksualnym, które zostały sporządzone bez wiedzy i zgody widocznej na nich osoby, lub za jej zgodą, która nie obejmowała jednak upubliczniania takiego materiału.
W ostatnich miesiącach w Seulu dochodzi do regularnych protestów kobiet domagających się od władz podjęcia zdecydowanych działań w ramach walki ze zjawiskiem spy-cam porn. W sierpniu, według organizatorów, w demonstracji takiej wzięło udział 70 tys. osób.
Dotychczas władze Seulu kontrolowały toalety publiczne raz w miesiącu - sprawdzaniem 20 tys. toalet miejskich zajmowało się tylko 50 osób. Teraz 8 tysięcy pracowników miejskich zajmujących się utrzymywaniem toalet publicznych w czystości ma dokonywać codziennego sprawdzania czy nie umieszczono w nich nielegalnie urządzeń rejestrujących obraz.
W ciągu ostatnich dwóch lat w czasie kontroli toalet publicznych nie znaleziono w nich żadnej ukrytej kamery. Eksperci i aktywiści domagający się walki ze zjawiskiem spy-cam porn zwracają jednak uwagę, że działania władz są działaniami na pokaz, ponieważ większość ukrytych kamer instalowanych jest w toaletach znajdujących się w prywatnych mieszkaniach, a także w biurach.