Mimo upływu ośmiu lat od tego wydarzenia chorzy w Rosji wciąż w większości przypadków są pozostawieni sami sobie. A jest ich coraz więcej. Według danych oenzetowskiej agendy ds. walki z HIV/AIDS (UNAIDS) w 2015 r. Federacja Rosyjska zajęła trzecie miejsce na świecie, za RPA i Nigerią, jeśli chodzi o liczbę nowych zakażeń wirusem HIV. Wówczas chodziło o 95 tys. ludzi. Rok później nowych przypadków było już 100 tys., z czego ponad połowę stanowiły kobiety. To oznacza, że dziennie wirusem zaraża się ok. 275 osób. W styczniu 2016 r. 26-letnia kobieta z Rostowa nad Donem została milionowym obywatelem, u którego oficjalnie wykryto HIV. Część ekspertów uważa jednak, że do tej liczby należy dodać jeszcze co najmniej 500 tys. niezdiagnozowanych osób żyjących z wirusem. Łącznie daje to 1 proc. całej populacji kraju. Zaledwie sześć lat wcześniej chorych było o połowę mniej.
Najczęściej do zakażenia wirusem dochodzi wśród młodych ludzi w wieku od 25 do 35 lat. Co więcej, problem ten już dawno przestał dotyczyć tylko osób zaliczanych do grup ryzyka, czyli narkomanów, homoseksualistów i pracowników seksualnych. – Jeszcze 10 lat temu prawie 80 proc. nowych przypadków zakażeń dotyczyło osób przyjmujących narkotyki dożylnie. Rok temu już połowa nowych zachorowań była wynikiem heteroseksualnego seksu – zauważa Iwan Warencow, ekspert fundacji Eurasian Harm Reduction Network's, która pomaga uzależnionym od narkotyków. Mimo tych doniesień rosyjskie władze pomniejszają skalę problemu i zapewniają, że sytuacja jest pod kontrolą, a wręcz idzie ku lepszemu. – Od dobrych kilku lat mamy już do czynienia z epidemią. I choć Ministerstwo Zdrowia ukrywa te dane, to w samym tylko Jekaterynburgu zainfekowanych jest prawie 2 proc. mieszkańców – mówi Maksim Małyszew z Fundacji Andreja Ryłkowa. Podobnie zła sytuacja jest w Orsku, Orenburgu, Irkucku, Moskwie, Petersburgu czy Omsku.
Jak zauważają dziennikarze magazynu „Foreign Policy", tak dużo zachorowań akurat w tych miastach nie jest dziełem przypadku. Po rozwiązaniu ZSRR w 1991 r. do zmagającej się z kryzysem gospodarczym Rosji zaczęli przyjeżdżać pierwsi handlarze narkotyków ze zrujnowanego radziecką interwencją Afganistanu. Wraz z rozwojem tego procederu lawinowo rosła także liczba Rosjan uzależnionych od używek, przyjmowanych najtańszą, dożylną metodą. To z kolei sprzyjało rozprzestrzenianiu się wirusa HIV. W krótkim czasie handel heroiną pochodzącą z Afganistanu stał się wielomiliardowym biznesem, a w miejscach, przez które przechodziły trasy przemytników, zaczęły występować epicentra lokalnych epidemii. Gdy władzom udało się wreszcie ograniczyć ilość narkotyków na rynku, młodzi Rosjanie zaczęli eksperymentować z chemikaliami wytwarzanymi chałupniczo w garażach.
Upadek komunizmu oznaczał także wyzwolenie seksualne. W całym kraju jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać domy publiczne i kluby dla gejów. Na ulicach pojawiły się prostytutki. Przygodny seks, często bez zabezpieczeń, również sprzyjał rozwojowi wirusa. Prof. Wadim Pokrowski, od wielu lat dyrektor Federalnego Centrum ds. Walki z AIDS, w rozmowie z dziennikarzami brytyjskiego dziennika „The Guardian" twierdzi, że jeśli władze nie podejmą odpowiednich kroków, to już w 2020 r. zakażonych będzie 3 mln obywateli Federacji Rosyjskiej. „To zagrożenie dla całego narodu", ostrzega naukowiec. Biorąc jednak pod uwagę, że szwankuje zarówno leczenie osób już chorych, jak i prewencja, która ma pomóc ograniczyć liczbę nowych zakażeń, katastrofy trudno będzie uniknąć.
Władze polecają modlitwę
Zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia najbardziej skuteczną metodą leczenia osób żyjących z wirusem HIV jest terapia antyretrowirusowa. Dzięki przyjmowaniu odpowiednich leków nie tylko poprawia się stan zdrowia i odporność pacjentów, ale także spada ryzyko rozwoju AIDS oraz zakażenia innych osób. W Rosji z ponad miliona chorych tylko co czwarty otrzymuje takie leczenie. Reszta nie korzysta z niego z powodu zbyt niskich nakładów na służbę zdrowia, strachu przed społecznym ostracyzmem albo braku wiedzy o chorobie. Oszczędności budżetowe doprowadziły do tego, że nawet ci pacjenci, którym udało się zakwalifikować na terapię, zamiast nowoczesnych środków otrzymują często jedynie ich tańsze substytuty z krajów azjatyckich. – Robi się tak bez względu na skutki uboczne, jakie mogą wywoływać. Często nie przestrzega się też zasad leczenia albo następują przerwy w kuracji – wylicza Małyszew.
Co gorsza, wraz ze spadkiem wartości rubla ceny importowanych leków antyretrowirusowych wciąż rosną. Według danych Banku Światowego obecnie kosztują one w Rosji ponadtrzykrotnie więcej niż w innych państwach. Chorzy nie zawszę mogą też liczyć na odpowiednią opiekę. W rozmowie z dziennikarzami telewizji ABC szefowa centrum leczenia AIDS przy jednym z moskiewskich szpitali powiedziała, że obecnie jej przychodnia zajmuje się prawie 40 tys. pacjentów. W ciągu jednego dnia lekarz musi zbadać co najmniej 70 osób. Nic dziwnego, że chorzy stoją w długich kolejkach i mają trudności z zapisaniem się do specjalisty.