Unijna dyrektywa Ominibus i tak obowiązuje w Polsce z opóźnieniem, niemniej choć czasu na przystosowanie było więcej, to i tak sprzedawcy wieloma rzeczami są nadal zaskakiwani. Tymczasem Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zareagował bardzo szybko pismami do największych sprzedawców internetowych ze wskazaniem naruszeń nowych przepisów. To nie koniec, bo wciąż jest wiele wątpliwości, jak interpretować niektóre przepisy. W efekcie firmy spodziewają się wielu postępowań ze strony urzędu.
– Już w pierwszych dniach obowiązywania ustawy rozpoczęliśmy monitoring zachowania przedsiębiorców. Na początku wystąpiliśmy do właścicieli sklepów internetowych. Następnie wspólnie z Inspekcją Handlową rozpoczęliśmy weryfikację praktyk sieci handlowych i sklepów tradycyjnych. Wnioski będą możliwe po zebraniu całości materiału i przeprowadzeniu analizy – wyjaśnia departament komunikacji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. – Już teraz widzimy jednak, że nie wszyscy przedsiębiorcy prawidłowo dostosowali swoje praktyki do nowego prawa, przede wszystkim w zakresie uwidaczniania cen, w tym najniższej z ostatnich 30 dni przed obniżką. Dlatego oprócz wystąpień do sprzedawców pracujemy nad wytycznymi dotyczącymi prawidłowego oznaczania cen – dodaje.
– Rozmawiamy z UOKiK i mamy nadzieję na wypracowanie satysfakcjonujących rozwiązań. Zarówno dla firm, jak i dla konsumentów – mówi Patrycja Sass-Staniszewska, prezes Izby Gospodarki Elektronicznej.
Najważniejsza, choć niejedyna zmiana, to obowiązek informowania przy cenie promocyjnej o najniższej cenie produktu z ostatnich 30 dni. Nie dotyczy to tylko towarów o krótkich terminach przydatności do spożycia.
Wciąż można łatwo znaleźć promocje, w których tych zmian nie widać. Przepisy są obchodzone – produkt jest zmieniany jakimś drobnym dodatkiem, inną wagą czy opakowaniem i już jako nowy nie podlega ustawie. Wystarczy też nie ogłaszać promocji tylko inną akcję, sprzedawać w pakietach po kilka sztuk czy w różnych ofertach wiązanych.