Światowa gospodarka w ostatnich latach wyjątkowo mocno wstrząsana jest turbulencjami w łańcuchach dostaw. Boleśnie odczuwa to przemysł, uzależniony od zaopatrzenia w komponenty do produkcji pochodzące z odległych części świata. Przykładem jest zglobalizowana branża motoryzacyjna, wcześniej mocno poobijana przerwami w dostawach komponentów najpierw z powodu pandemii, a potem przez wojnę w Ukrainie. Teraz zaczyna boleśnie odczuwać skutki kryzysu na Bliskim Wschodzie.
Fabryki samochodów w Europie wykorzystujące części i podzespoły od poddostawców z Azji muszą hamować, a nawet wstrzymywać produkcję, bo ataki somalijskich rebeliantów Huti na kontenerowce płynące przez Morze Czerwone zmusiły armatorów do przekierowania statków na dłuższy szlak, wokół Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce Południowej. A to oznacza dodatkowe, wysokie koszty. Szacuje się, że przekierowanie dostaw na trasie Azja–Europa Północna z Kanału Sueskiego na opłynięcie południowego krańca Afryki wydłuża czas transportu o ok. dziesięć dni, a nawet dwa tygodnie. Zarazem podnosi jego koszty o blisko 1 mln dolarów.
Im dłużej potrwa bliskowschodni kryzys, tym większe zakłócenia spowoduje i tym bardziej zwiększy koszty logistyki. Ryzyko powoduje konieczność wzrostu stawek ubezpieczeniowych dla frachtów.
– W perspektywie krótkoterminowej sytuacja jeszcze się pogorszy, zanim zacznie się poprawiać – komentuje Peter Sand, szef analityków platformy towarowej Xeneta.
Wyzwanie dla logistyki
Kwestia skracania łańcuchów dostaw stała się kluczowym wyzwaniem dla międzynarodowych firm i całej branży logistycznej. Pandemia i wywołany przez nią kryzys pokazały, że globalizacja to nie tylko okazja do rozszerzania powiązań z kolejnymi firmami i zdobywania nowych rynków: niesie także ryzyka, które boleśnie się zmaterializowały. Nie ma już wątpliwości, że efektem stanie się stopniowa reorganizacja produkcji prowadząca do dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w surowce i podzespoły, przybliżająca je do finalnego wytwórcy. Będzie to konieczne zwłaszcza w tych gałęziach gospodarki, które prowadzą produkcję i działalność magazynową według zasady „just-in-time”. W takim systemie dostaw części czy podzespoły trafiają na linię produkcyjną dokładnie wtedy, kiedy mają być użyte do produkcji finalnego wyrobu. A we wrażliwych sektorach nawet krótkie opóźnienia mogą znacząco zakłócić ich procesy produkcyjne, prowadząc do problemów z dostępnością produktów na rynku.