Raz na dwa lata GUS przedstawia strukturę wynagrodzeń w różnych zawodach. Publikacja ukazuje się ze sporym opóźnieniem, najnowsza dotyczy sytuacji z października 2022 r. Wówczas to przeciętnie w firmach i w instytucjach, w których pracowało od 10 osób (także w administracji i sferze publicznej) pracowało prawie 8,6 mln osób. Przeciętna płaca wynosiła brutto 7001,28 zł i była wyższa w sektorze publicznym (7130,88 zł) niż w firmach prywatnych (o 182,42 zł). Z analizy GUS wynika, że wówczas co 17. pracownik miał pensję równą dwóm przeciętnym wynagrodzeniom. Większość (ponad 66 proc.) dostawała płacę poniżej przeciętnej, w tym co siódmy pracownik (13,5 proc.) zarabiał do połowy średniej płacy.
Czytaj więcej
Trzech na dziesięciu pracowników zarabia więcej niż przeciętna, a mniej niż połowa ma pensję równą medianie. Najlepiej nagradzani są najwyżsi urzędnicy i dyrektorzy. Najsłabiej fryzjerzy, kosmetyczki, kelnerzy i barmani. Oficjalnie ich płace to jedna piąta pierwszych.
Mediana wynagrodzeń (czyli wartość środkowa płac) była o ok. 1300 zł niższa niż średnia (5701,62 zł). To, że podzieliła płace na pół, nie oznacza, że rozpołowiła liczbę pracowników. Wynagrodzenie do poziomu mediany otrzymało bowiem 54,7 proc. zatrudnionych kobiet oraz 45,5 proc. mężczyzn.
Zofia Nowak z firmy rekrutacyjnej HAYS zwraca uwagę, że zróżnicowanie płac w Polsce maleje. Wysoka inflacja i administracyjne podnoszenie płacy minimalnej spowodowały, że rośnie grupa pracowników zarabiających nie najmniej, lecz od 50 do 75 proc. przeciętnego wynagrodzenia. – Dynamiczny wzrost płac osób najmniej zarabiających, nawet o 20 proc. w skali roku, nie pociąga za sobą podobnych podwyżek na wszystkich stanowiskach lepiej wynagradzanych. Punkt ciężkości w strukturze zarobków Polaków przenosi się zatem w lewo, w kierunku płacy minimalnej. Coraz więcej osób w Polsce zarabia bowiem płacę minimalną lub wynagrodzenie przewyższające ją w niewielkim stopniu – tłumaczy.
Niskie zarobki w części usług
– Pandemia i ograniczenia administracyjne spowodowały, iż wiele firm usługowych czasowo nie działało, pracownicy znaleźli pracę w innych branżach. Gdy przedsiębiorcy ściągali ich do pracy w usługach, zapewne oferowali wyższe płace, stąd na przykład „paragony śmierci” w restauracjach – mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista KIG. Uważa, że w następnym badaniu GUS płace w zawodach typowo usługowych nie będą tak niskie jak dwa lata temu. Z opracowania GUS wynika, że do pół przeciętnej płacy, czyli 3,5 tys. zł brutto (przy minimalnej pensji nieco ponad 3 tys. zł), zarabiała większość: robotników leśnych, kosmetyczek, fryzjerek, ochroniarzy, kelnerów i barmanów.