Na przykład kiedy w sierpniu 2008 roku świat fascynował się imponującą olimpiadą w Chinach, Rosja rozpoczęła rozprawę z Gruzją. Zaś kiedy pod koniec lutego 2014 roku świat wyśmiewał się z nieudolnie zorganizowanej olimpiady zimowej w Soczi, rosyjskie zielone ludziki dokonały inwazji na Krym.
W ostatnich miesiącach Rosjanie też korzystają z trudnej sytuacji międzynarodowej i próbują na własnych warunkach rozwiązać konflikt z Ukrainą. Od grudnia ubiegłego roku starają się przez swoich pożytecznych przyjaciół europejskich, czy to w Paryżu, czy to w Monachium, wymusić uznanie przez Kijów separatystycznych władz Donbasu. Ukraińcy odrzucali te propozycje przez ostatnie sześć lat. Odrzucili je na grudniowym spotkaniu formuły normandzkiej w Paryżu. Nie dali się sprowokować na „ekspercką” propozycję, która pojawiła się w lutym na monachijskiej konferencji bezpieczeństwa.
Jednak ku zaskoczeniu wielu obserwatorów 11 marca gruchnęła wieść, iż na spotkaniu Grupy Kontaktowej Mińskiego Procesu Pokojowego (przedstawicieli Ukrainy, Rosji i OBWE) ukraiński przedstawiciel zaakceptował powstanie Rady Konsultacyjnej złożonej z przedstawicieli Kijowa i Republik Ludowych Donbasu. Zgodnie z porozumieniem rada ma być forum dialogu i instrumentem przygotowania wyborów w Donbasie proponowanych kiedyś w tzw. formule Steinmeiera.
Powyższe ustalenia są na tyle zaskakujące, iż większość ośrodków analitycznych powstrzymuje się od jakiegokolwiek komentarza. Służby prasowe i analityczne Parlamentu Europejskiego zupełnie pominęły te informacje.
Decyzje z 11 marca wywołały jednak komentarze i protesty w Kijowie, zarówno w parlamencie i samej partii prezydenta Zełenskiego. Doszło nawet do kilkutysięcznych manifestacji ulicznych. Natychmiast zwrócono uwagę, że decyzję ze strony ukraińskiej podjął mianowany przed miesiącem nowy szef Biura Prezydenta Ukrainy, Andryj Jermak. Przypomniano natychmiast opinie, iż jest to polityk znany z ugodowego podejścia do Rosji. Podejrzewany też o rozległe kontakty z ukraińskimi oligarchami, pragnącymi powrotu do minionej, lukratywnej dla nich współpracy gospodarczej z Rosją. Pojawiły się nawet komentarze, iż jest to realizacja scenariusza politycznego, który był fabułą jednego z odcinków serialu, w którym przed laty obecny prezydent grał jako aktor rolę prezydenta Ukrainy.