Krzysztof Penderecki. Jeden z Największych

Jest 30 marca 1966 roku. Krzysztof Penderecki przedstawia swoją „Pasję wg św. Łukasza”. To Jego duchowy wkład w rocznicę 1000 lecia Chrztu Polski. W czasach milenijnej peregrynacji Obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej i Wielkiej Nowenny prowadzonej w Polsce przez Kardynała Stefana Wyszyńskiego - to wspaniały dar. Do ludowego katolicyzmu i do gomułkowskiej wizji 1000 lecia Państwa Polskiego, Penderecki wnosi coś, co przetrwa te obchody. Dzieło wielkie.

Aktualizacja: 29.03.2020 23:00 Publikacja: 29.03.2020 22:55

Krzysztof Penderecki (1933–2020)

Krzysztof Penderecki (1933–2020)

Foto: AFP

Mam 12 lat, nieraz w niedzielę bywam z Mamą w Filharmonii albo z bratem na koncertach Cioci Jadzi dla dzieci. Mój brat chodzi do Filharmonii, to on przynosi tę wieść o „Pasji” do domu...

Co ciekawe, nikt nie kwestionował wielkości „Pasji”, bo już wtedy Penderecki był znakiem polskości w świecie, i nawet komunistom się to nie opłacało. Ale - szybko poprzez swoje bardzo przecież muzycznie współczesne i nowatorskie dzieło staje się w potocznych opiniach - takim „Picassem” muzyki: nie zawsze zrozumiałym, za trudnym, trochę deprecjonowanym (że każdy by tak potrafił skomponować), ale szanownym.

 

Jest 16 grudnia 1980 roku. Od Sierpnia Polska, ta prawdziwa Polska, jest Polską Solidarności. Po latach kłamstw i milczenia, mówi się o rocznicy wydarzeń z Grudnia 1970 roku, o zamordowanych robotnikach gdańskich. Wałęsa spełnia swoją obietnicę i odsłaniany jest przed bramą Stoczni Pomnik Poległych Stoczniowców. Przy odsłonięciu - poruszająca kompozycja Krzysztofa Pendereckiego „Lacrimosa” trwająca 5 minut, a budząca emocje, wzruszenia, obejmująca bolesne doświadczenia całej ludzkości w całej Historii. Penderecki powiedział całemu światu w uniwersalny sposób o polskiej tragedii z konkretnego momentu historycznego, a zarazem przecież ofiarował to dzieło salom koncertowym i płytom na zawsze, na wieczność. Wieczność - jest tym, co przenika dzieła Pendereckiego. I czuję ten dreszcz - słuchając „Lacrimosy” na falach Polskiego Radia.

Różne dzieła tworzone i przetwarzane przez Pendereckiego składają się w latach 80. na powstanie „Polskiego Requiem”, w skład którego wchodzi „Lacrimosa”, ale też krótkie „Dies Irae”, czy „Agnus Dei”, i kwintesencja polskiej religijności i duchowości „Święty Boże”, z rytmem muzycznym, który nie tylko ustawia nasz głos, ale niejako wymusza udział w procesji, procesji Polskich Duchów. Ta Msza Żałobna jest hołdem dla polskich bohaterów, część „Libera me” jest jak dramatyczne wezwanie do ciągłej pamięci o Mordzie Katyńskim.

Wieczność i Historia. W muzyce Pendereckiego spotykają się zawsze. Jak w „ Siedmiu bramach Jerozolimy” (to VII Symfonia Pendereckiego) przedstawionych 9 stycznia 1997 roku na rocznicę 3000 lecia Jerozolimy w monumentalnym koncercie z udziałem 3 chórów, który oglądano, którego słuchano na całym świecie. Mam płytę z tym utworem, z nagraniem Orkiestry Symfonicznej i Chóru Akademii Muzycznej w Krakowie, dyrygowanym przez Pendereckiego, z pięknymi, mocnymi recytacjami Jerzego Treli. Słuchanie tego dzieła, to jak wejście w strumień podziemnej rzeki Historii i Sacrum, może - najprościej mówiąc - to zbliżanie się do samego siebie w najgłębszym sensie.

11 czerwca 1998 roku, po 6 latach komponowania, doskonalenia fragmentów - Penderecki przedstawia „Credo”, swoją muzyczną Mszę, na Bachowskim Festiwalu w Oregonie. Tekst liturgiczny dopełnia pieśniami, hymnami i komponuje utwór, który jest wielką syntezą historii muzyki z jednej strony, ale i historii odczuwania religijnego. W liście do Rillinga, pierwszego dyrygenta Mszy pisał „..Credo stanowić będzie punkt główny mszalnej całości”. Dlaczego Akt Wiary jest taki podstawowy ? Dlaczego jest kamieniem, bez którego trwałości wszystko wydaje się w świecie takie kruche...Penderecki żył w świecie nieustannej, szybkiej zmiany. Żył w świecie, którego doświadczenie szło przez Wojnę, Hiroszimę („Tren Ofiarom Hiroszimy” 1961 wykonany na Warszawskiej Jesieni), jubileusz Tysiąclecia Chrztu Polski i 3000 -lecia Jerozolimy, śmierć polskich robotników w Gdańsku.....Umiał w genialny sposób nasze odczucia i doświadczenia przełożyć na uniwersalny język muzyki, wpisując się w TRWANIE... NA ZAWSZE.

 

23 listopada 2013 roku w Teatrze Wielkim koncert upamiętniający 80 lecie Mistrza. Są wybitni artyści, jest sławny dyrygent Walerij Giergijew, jest Anne Sophie Mutter, wspaniała skrzypaczka, dla której Penderecki napisał wiele utworów. Kupuję wtedy w foyer płytę „Deutsche Grammophon”: „Hommage a Penderecki” z koncertami skrzypcowymi Kompozytora w jej wykonaniu. Po koncercie - owacje, owacje, owacje i podziw. A wieczorem, na przyjęciu Penderecki przedstawia mnie Giergijewowi...

Jest 9 listopada 2014 roku. W brukselskiej wielkiej bazylice Koekelberg Penderecki dyryguje i przedstawia swoją „Dies illa”, wielkie dzieło 1000 głosów dla Pokoju, w hołdzie ofiarom I Wojny Światowej. 39 chórów, orkiestry, specjalne instrumenty przygotowane tylko do tego wykonania. Zimna skądinąd bazylika nabiera mocy. Stoję wśród widzów pełnych emocji, zaciekawienia, gotowości do przeżycia muzycznego, duchowego. I jak zawsze u Pendereckiego - to, co monumentalne w prezentacji nie stoi w sprzeczności z tym, co w jakimś sensie prywatne w odbiorze.

Po koncercie, późno wieczorem, rozmowa z Wielkim Kompozytorem, i Jego cudownym Dobrym Aniołem, Elżbietą Penderecką u polskiego ambasadora przy Królestwie Belgii. O sztuce, o polityce, o Lusławicach, gdzie ciągle bywaliśmy z Hanią zapraszani, a niestety nigdy tam nie dotarliśmy...

 

19 stycznia 2019 roku. W Gdańsku, na pogrzebie Pawła Adamowicza, ostatni raz witam się i wymieniam szybkie, dramatyczne uwagi z panią Elżbietą i Krzysztofem Pendereckim. Kompozytor, jak zawsze jest blisko najbardziej tragicznych splotów polskiej Historii.

Jest czas smutku, jest czas bólu, ale jest też czas uczenia się, właśnie od Krzysztofa Pendereckiego, jak ból teraźniejszości przełożyć na coś, co będzie uniwersalne, odsłoni w nas samych Historię i Sacrum. Wtedy mamy w sobie - siłę pamiętania. Siłę pamięci.

Dziś najważniejsza jest ta Pamięć o Krzysztofie Pendereckim.

Michał Boni, 29 marca 2020

Mam 12 lat, nieraz w niedzielę bywam z Mamą w Filharmonii albo z bratem na koncertach Cioci Jadzi dla dzieci. Mój brat chodzi do Filharmonii, to on przynosi tę wieść o „Pasji” do domu...

Co ciekawe, nikt nie kwestionował wielkości „Pasji”, bo już wtedy Penderecki był znakiem polskości w świecie, i nawet komunistom się to nie opłacało. Ale - szybko poprzez swoje bardzo przecież muzycznie współczesne i nowatorskie dzieło staje się w potocznych opiniach - takim „Picassem” muzyki: nie zawsze zrozumiałym, za trudnym, trochę deprecjonowanym (że każdy by tak potrafił skomponować), ale szanownym.

Pozostało 89% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!