Po burzliwej dyskusji Sejm przyjął projekt powszechnego głosowania korespondencyjnego. Teraz znalazł się on w kontrolowanym przez opozycję Senacie. Dla obozu rządzącego wariant, w którym 10 lub 17 maja dochodzi do pierwszego na taką skalę powszechnego głosowania korespondencyjnego, jest dziś obowiązujący. Koalicja Obywatelska nazywa całą sytuację zamachem stanu, a pomysłowi sprzeciwiają się wszystkie partie opozycyjne, chociaż w różny sposób i z użyciem różnych argumentów.
Czytaj także: Dlaczego PiS zdecydował się na wybory korespondencyjne?
Andrzej Duda zapowiedział w rozmowie z radiową Jedynką, że dopiero gdy ustawa trafi na jego biurko, będzie mógł ją ocenić.
- Rzeczywiście sytuacja jest trudna, mamy sytuację epidemiczną, która ma charakter wyjątkowy, z drugiej strony trzeba pamiętać, że mamy również konstytucję i ramy konstytucyjne, ustrój państwa i kwestię funkcjonowania państwa - mówił prezydent. Podkreślił, że "na pierwszym miejscu jest kwestia bezpieczeństwa życia i zdrowia obywateli".
Duda dodał, że stawa zasadnicza "nie stwarza w ogóle miejsca dla tego, żeby wybory mogły się nie odbyć i wygasła kadencja prezydenta".