Kandydaci partii opozycyjnych zasiadający w parlamencie zgodnie opowiadają się za przełożeniem wyborów prezydenckich w Polsce poprzez wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, w czasie trwania którego - i w ciągu 90 dni po jego zakończeniu - w kraju nie można organizować wyborów. Stan klęski żywiołowej na 30 dni może wprowadzić premier (przedłużenie stanu klęski żywiołowej wymaga zgody parlamentu). Rząd jak dotąd odrzucał jednak możliwość sięgnięcia po ten środek.
Lider tworzącego koalicję rządzącą Porozumienia Jarosław Gowin proponuje, aby wybory prezydenckie przełożyć o dwa lata poprzez zmianę konstytucji - przedstawiony przez niego projekt zakłada, że prezydent byłby w Polsce wybierany na jedną, siedmioletnią kadencję bez prawa do reelekcji. Propozycję tę popiera PiS, ale sprzeciwia się jej opozycja.
Według rekomendacji ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego jakiekolwiek wybory w klasycznej formie będą w Polsce możliwe do bezpiecznego przeprowadzenia dopiero za dwa lata. Jednocześnie minister zdrowia wskazał, że do tego czasu jedyną bezpieczną formą wyborów będą wybory korespondencyjne.
Projekt zmian w Kodeksie wyborczym umożliwiający powszechne głosowanie korespondencyjne został przyjęty przez Sejm i jest obecnie procedowany przez Senat.
Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka Koalicji Obywatelskiej na prezydenta, wezwała pod koniec marca do bojkotu wyborów prezydenckich i zawiesiła swoją kampanię wyborczą. Jak dotąd żaden z innych kandydatów opozycji nie skierował do wyborców takiego apelu - wzywają oni jednak regularnie do zmiany terminu wyborów poprzez wprowadzenie w Polsce stanu klęski żywiołowej.