- Kiedy w lutym ogłaszałam termin wyborów na 10 maja nikt z nas nawet nie przypuszczał, co nas po drodze spotka. Epidemia koronawirusa zmieniła wszystko, a kampania wyborcza już trwała. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się tak, żeby wybory prezydenckie się nie odbyły, zwłaszcza wtedy, kiedy toczyła się już kampania wyborcza - powiedziała marszałek podczas wystąpienia w Sejmie. Dodała, iż przedstawiciele opozycji i samorządów mówili, że zorganizowanie wyborów 10 maja było niemożliwe.
"Nie można konstytucją manewrować, jak się komu podoba"
- Więc w poczuciu odpowiedzialności za państwo i kierując się polską racją stanu staraliśmy się znaleźć jakiś sposób na to, żeby wybory odbyły się w terminie konstytucyjnym - dodała zaznaczając, iż miało temu służyć głosowanie korespondencyjne.
- Nie można sobie konstytucją manewrować, jak się komu podoba - podkreśliła. - Konstytucja jasno i wprost mówi o tym, że wybory prezydenckie muszą się odbyć w określonym terminie - dodała przypominając, że 6 sierpnia kończy się kadencja urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy. - Nie może być tak, że po 6 sierpnia nie będziemy mieć głowy państwa - stwierdziła Elżbieta Witek.
"Trwa jakiś teatr wokół wyborów'
Według marszałek, w przypadku ustawy o wyborach korespondencyjnych "zła wola (Senatu - red.) jednak miała miejsce ". - Ustawa była przetrzymywana maksymalnie długo, 29 dni - powiedziała Witek.
Dodała, że nie ma praktycznie żadnych wątpliwości, że głównym celem działania Koalicji Obywatelskiej w tej sprawie była wymiana kandydata w wyborach prezydenckich z Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego.