Choć niewiele wskazuje na to, by czekały nas przyspieszone wybory, to znacznie przyspieszyło tętno życia politycznego. Mocny powrót Donalda Tuska, próba restartu Polskiego Ładu czy osobliwa gra PiS wokół tzw. lex TVN – wszystko to odsłania dobrze znany obraz polskiej polityki jako wielkiego emocjonalnego starcia dwu politycznych hegemonów.
Już dziś zaryzykować można jednak hipotezę, że w jego finale przy wyborczych urnach rozstrzygać będą nie tyle emocje, ile obudzone społeczne aspiracje. Rewolucje, także te w znaczeniu zasadniczego odchylenia się parlamentarnego wahadła, wybuchają na ogół nie na skutek emocjonalnego wzburzenia, ale wtedy, gdy ludzie nabierają przekonania, że coś w ich życiu może się realnie poprawić.
Zeusów dwóch
O tym, że wielką batalię PiS i PO rozstrzygną głównie emocje, potwierdza bardzo wiele.
Opozycja poza emocjami nie ma dziś żadnych politycznych zasobów, by podjąć skuteczną batalię z rywalem uzbrojonym we władzę, szerokie zaplecze medialne i perspektywę miliardów euro do rozdysponowania. Pierwsze tygodnie powrotu Tuska pokazały też, jak skuteczna dla opozycji może być zręczna gra na strunie emocji.
Z kolei PiS, mimo realnych politycznych zasobów, tracąc kontrolę nad Senatem, monopol na prawej stronie sceny politycznej oraz sterowność w ramach Zjednoczonej Prawicy, ma dziś znacznie mniejsze niż przed rokiem 2019 pole realnego politycznego manewru. Można się więc spodziewać, że dla odzyskania wcześniejszego impetu i sterowności także środowisko obozu władzy sięgać będzie nadal po język i formułę politycznych igrzysk.