– Gdy tylko dowiedziałem się, że mój planowany od miesięcy wyjazd na Sri Lankę zbiegnie się z terminem wyborów, sprawdziłem, czy będzie możliwość oddania tam głosu. Okazało się, że niestety nie – opowiada Michał Skrzywanek, wrocławianin i radca prawny. – Zgodnie z kodeksem wyborczym do utworzenia obwodu za granicą wystarczy 15 wyborców. Zaczęliśmy się więc organizować z innymi Polakami na forach internetowych. Prowadzimy rozmowy z ambasadą w New Delhi, która obiecała, że powoła komisję, jeśli tylko znajdziemy pięć osób chętnych do zasiadania w niej. Ja sam mam być przewodniczącym – dodaje.
To tylko jeden z wielu przykładów, gdzie Polacy wychodzą z oddolną inicjatywą stworzenia obwodu za granicą. Powód? Wyjątkowe zainteresowanie wyborami do Sejmu.
Wybory 2023. Frekwencja na rekord?
Zdaniem wielu obserwatorów z powodu dużej polaryzacji sceny politycznej i sondaży, zmieniających się jak w kalejdoskopie, za granicą może dojść do rekordu frekwencji. Ta zresztą i tak od lat rośnie. Np. w wyborach do Sejmu w 2019 roku głosowało za granicą 314 tys. osób. Rok później w wyborach prezydenckich – o 100 tys. więcej.
Czytaj więcej
Polonia i opozycja chcą większej liczby komisji za granicą. W niektórych miejscach Polacy starają się utworzyć je sami.
Nie wiadomo jednak, na ile zwiększy się liczba komisji, bo MSZ wciąż nie opublikowało ich listy. Polonia wzięła więc sprawy w swoje ręce.