Polska waluta koryguje efektowne, zeszłotygodniowe umocnienie, będąc pod lekką presją czynników globalnych. Dolar po spadku w końcówce minionego tygodnia do najniższego poziomu od ponad trzech lat (3,81 zł), w poniedziałek rano powrócił do poziomu 3,83 zł. Więcej trzeba także płacić za euro, które kosztuje nieco ponad 4,28 zł oraz za franka szwajcarskiego, wycenianego na ok. 4,52 zł.
Złoty skorzystał ze słabości dolara
Polska waluta w ostatnich tygodniach dostała solidne paliwo do wzrostów. Czynnikiem wspierającym złotego jest tracący na wartości dolar, co ma związek z rosnącymi oczekiwaniami inwestorów na rozpoczęcie cyklu podwyżek stóp procentowych w USA. Ostatnie sygnały płynące z Fed, kładące większy akcent na wsparcie słabnącej amerykańskiej gospodarki niż na walkę z inflacją, wyraźnie wskazują, że czeka nas cała seria obniżek, która zostanie zapoczątkowana już we wrześniu.
W takim otoczeniu słabo sobie ostatnio radził dolar, co z kolei utorowało złotemu drogę do kontynuacji umocnienia. - Choć kurs EURUSD jest pod względem technicznym na względnie wysokich poziomach, to gołębie wypowiedzi prezesa Fed mogą wciąż negatywnie wpływać na dolara w tym tygodniu, a perspektywa obniżek stóp w USA może też korzystnie wpływać na waluty gospodarek wschodzących, w tym na waluty naszego regionu. Sądzimy, że kurs EURPLN mógłby testować poziom 4,25, szczególnie jeśli struktura krajowego PKB w czwartkowych danych pokaże mocny wzrost konsumpcji – piszą w komentarzu porannym ekonomiści Santander Bank Polska.