Zmieniła się władza w Polskich Portach Lotniczych [współudziałowcu lotniska Warszawa-Modlin wraz z samorządem Mazowsza i Agencją Mienia Wojskowego – red.]. Rada nadzorcza jest przyjazna oraz jednomyślna i nikt już nie blokuje dzisiaj rozbudowy lotniska w Modlinie. Jaki wyglądają plany na najbliższą przyszłość?
To ma być lotnisko dla linii niskokosztowych i czarterowych, ale też nie ma pomysłu na budowanie prowizorki, jakiegoś namiotu czy balonu, jak to planowano w przeszłości. Będzie skromny, ale solidny, rozbudowany terminal z toaletami i magazynami na poziomie minus jeden i piętrem, ponieważ chcemy rozbudować także część komercyjną, bo lotnisko przecież zarabia nie tylko na opłatach i usługach lotniczych. Powstanie więc sklep wolnocłowy i kolejne restauracje. Wszystko bez przepychu.
Jaką przepustowość planujecie po rozbudowie?
W pierwszym etapie, po powiększeniu terminala i dodaniu czterech miejsc postojowych, ma to być ok. 6,5 mln pasażerów rocznie. Już teraz rozmawiamy z nowymi przewoźnikami niskokosztowymi. Mamy tę przewagę nad innymi portami, i to nie tylko na Mazowszu, że jesteśmy otwarci całą dobę, u nas nie ma problemów z hałasem w miejskim wymiarze. To ogromna przewaga, którą z pewnością wykorzystamy. Rozmawiamy już z niskokosztowymi liniami indyjskimi, bo jeśli zostanie podpisana przygotowywana przez Komisję Europejską umowa o otwartym niebie między Indiami i Unią Europejską, to przewoźnicy z mniejszych, ale wielomilionowych miast tego subkontynentu są gotowi do nas przylatywać (np. Airbus A321 do nas z łatwością doleci). Mamy dość ambitne projekty dla obecnych i przyszłych przewoźników Modlina.
Czytaj więcej
Rada nadzorcza modlińskiego lotniska nie blokuje już inwestycji. Jest konkretny kalendarz i pomysły na finansowanie. Nie będzie to projekt rozdęty ambicjonalnie.