Coraz trudniej jest latać pomiędzy Europą, a Azją. I coraz drożej, bo nie do uniknięcia jest równie, przynajmniej czasowa drastyczna podwyżka cen ropy naftowej. To surowiec, który najszybciej reaguje na napięcia polityczne. Według pierwszych prognoz w poniedziałek za baryłkę Brenta trzeba będzie zapłacić przynajmniej 100 dolarów, a nie brak przewidywań, że może to być jeszcze więcej. Zwłaszcza wówczas, gdy Iran zdecyduje się na zamknięcie cieśniny Ormuz, przez którą przepływa większość transportów ropy naftowej z Bliskiego Wschodu.
Już samo zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Rosją i Ukrainą, a potem Izraela np. w przypadku lotów z Londynu do Szanghaju , czy z Warszawy do Tokio wydłużyło czas podróży o ok 2 godziny. Każda godzina lotu samolotem szerokokadłubowym dłużej wiąże się z dodatkowym kosztem ok 8 tys. dolarów — wyliczyli analitycy z MBA Aviation.
Ledwo linie lotnicze zaczęły wracać z połączeniami do Izraela, nowa odsłona konfliktu na Bliskim Wschodzie spowodowała kolejne komplikacje w lotnictwie. Lufthansa już kilka dni temu zawiesiła loty do Teheranu. Podobnie zrobiły Austrian Airlines.
Teraz wszystkie loty do Bejrutu, Akaby i Ammanu także zostały odwołane . Lotnisko w Tel Awiwie, tak samo jak i cała przestrzeń powietrzna nad tym krajem, zostało zamknięte w sobotę wieczorem. Ponownie otwarto je w niedzielę rano. Ale latał stamtąd tylko izraelski El Al i wszystkie rejsy były wyświetlone jako opóźnione. Izraelski przewoźnik odwołał rejs do Warszawy, podobną decyzję podjął LOT, który miał swój zaplanowany na niedzielę.
Już w niedzielę wydłużyły się loty australijskich linii Qantas, który w lotach z Australii do Londynu zdecydował się na międzylądowanie w Singapurze w celu uzupełnienia zapasu paliwa. Singapore Airlines, Lufhansa i Kuwait Airlines, które w swoich rejsach do Europy omijają teraz strefę konfliktu i ich rejsy trwają dłużej.