Polska znajduje się na jednym z ostatnich miejsc w UE pod względem rozwoju floty elektrycznych samochodów, mamy najdłuższy w Europe czas uruchamiania szybkich stacji ładownia, państwowe i samorządowe instytucje nie wypełniają celów związanych z elektromobilnością. Co więcej, Polskę zaczynają już omijać inwestycje związane z transformacją motoryzacji, zagrożona jest nawet wiodąca pozycja naszego kraju w produkcji baterii do e-aut. Według danych BNEF do 2025 r. pod względem mocy produkcyjnych ogniw litowo-jonowych wyprzedzą nas w Europie nie tylko Niemcy czy Szwecja, ale również Węgry.
Rząd przespał trend
Długą listę utraconych szans na rozwój zrównoważonego transportu ma dziś opublikować w „Zielonej księdze nowej mobilności” Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych – pozarządowa organizacja zajmująca się kreowaniem i wspieraniem elektromobilnego rynku. „Rzeczpospolita” już poznała raport.
Okazuje się, że w rozwoju elektromobilności wyprzedzają nas nie tylko państwa Europy Zachodniej, ale również wiele krajów naszego regionu. Rząd PiS przespał trend, który zdominował branżę. Udział samochodów elektrycznych mamy aż czterokrotnie niższy od średniej europejskiej. Brakuje infrastruktury ładowania: przewlekłe procedury administracyjne sprawiają, że uruchomienie szybkiej ładowarki pochłania dwa, a nawet trzy lata.
W rezultacie nie mamy szans na spełnienie unijnego rozporządzenia AFIR, zgodnie z którym łączna moc infrastruktury ładowania już za dwa lata powinna wzrosnąć ponaddwukrotnie. – To efekt tego, że rozwój nowej mobilności nigdy nie był w Polsce priorytetem. Gdyby nie liczne zaniedbania, moglibyśmy znajdować się w zupełnie innym miejscu niż obecnie – podkreśla Aleksander Rajch, wiceszef PSPA.