W tym tygodniu rząd „rzutem na taśmę” uaktywnił się w podejmowaniu finansowych decyzji dotyczących kolei. Uchwalił we wtorek wart 49 mld zł program wsparcia działań zarządców infrastruktury (PKP Polskich Linii Kolejowych, trójmiejskiej Szybkiej Kolei Miejskiej, Dolnośląskiej Służby Dróg i Kolei oraz Euroterminala Sławków) związanych z utrzymaniem i remontami, a dzień wcześniej zdecydował o dołożeniu 6,8 mld zł dla PKP InterCity. Również we wtorek zaplanowano przeniesienie 1,3 mld zł z finansującego inwestycje Krajowego Programu Kolejowego (KPK) na tzw. program utrzymaniowy, który ma zapewnić pieniądze na wynagrodzenia w PKP PLK. Miałoby to – jak stwierdzono – zapobiec powstaniu kryzysu w całym sektorze kolejowym. Jednak zdaniem specjalistów branży w kryzysie jest ona od dawna, a nowy rząd musi szybko działać, by kolej z niego wyprowadzić.
Miliony poszły w las
– Program rozwoju kolei musi być zweryfikowany w ciągu kilku tygodni, i to przez osoby, które się na tym znają, a nie firmy audytorskie, które dopiero będą się zapoznawać z systemem linii kolejowych – twierdzi Piotr Malepszak, ekspert ds. infrastruktury, były prezes CPK.
Weryfikacja jest konieczna, bo część zaplanowanych inwestycji byłaby topieniem pieniędzy, jak na linii 108 Jasło–Nowy Zagórz, gdzie na dobowy ruch ok. dziesięciu pociągów ma być wydane 1,6 mld zł. Za kuriozum uważany jest program budowy przystanków, realizowany bez wcześniejszych analiz, w którym PLK wydaje miliony na inwestycje w lesie, gdzie pociągi kursują rzadko lub sezonowo (Boguszów–Gorce Dzikowiec na Dolnym Śląsku). Mało efektywne przykłady daje program Kolej Plus. – Brakuje nam pieniędzy na modernizacje głównych tras, gdzie można wozić tysiące ludzi dobowo, a forsowane są pomysły dla wożenia kilkuset osób, wydając po kilka miliardów – mówi Malepszak.
Czytaj więcej
Zapaść inwestycyjna, kiepska punktualność, słaba jakość podróży, remontowy chaos i niebezpieczne zdarzenia. Rząd PiS zmarnował czas potrzebny na poprawę kondycji kolei.