- Trzeba zaprzestać strajku. Pracownicy SNCF, który go zapowiedzieli na ten weekend, powinni z tego zrezygnować i wysłuchać uprawnionego żądania obywateli, aby mogli spotkać się z rodzinami w dobrych warunkach - oświadczył w czwartek rzecznik rządu, Olivier Véran. - To nas skłania do zastanowienia się nad ramami pozwalającymi zapewnić w każdych okolicznościach ciągłość dostępu do usług publicznych w naszym kraju - dodał w relacji AFP. Wcześniej minister Bruno Le Maire wezwał dyrekcję kolei do rozwiązania problemu strajku w święta. - Oczekujemy dziś od dyrekcji SNCF, by w ciągu najbliższych godzin znalazła rozwiązanie. Powinna znaleźć sposoby i środki wyjścia z tego konfliktu --oświadczył w rozgłośni Sud Radio.
Czytaj więcej
Tylko jeden dzień trwał strajk pracowników francuskiej kolei SNCF. Wywołał ogromne zakłócenia pierwszego dnia wyjazdów na urlopy. Podwyżka płac o 3,7 proc. dla mało zarabiających i o 2,2 proc. dla pracowników kadrowych jest jednak za mała dla związków zawodowych
Dyrekcja zaproponowała wcześniej kierownikom składów premię 600 euro rocznie z częścią wchodzącą do zarobków w 2024 r., i dodatkowe odszkodowanie (inflacyjne) 600 euro rocznie. Strajkujący uznali, że to za mało. Francuscy kolejarze strajkują od 1947 r., ale rzadko robili to w święta - pisze „La Tribune”. Obecny protest jest czternasty w grudniu od 2002 r. Najdłuższy strajk w historii SNCF trwał 27 dni od 5 grudnia 2019 i kosztował 614 mln euro.
- Niestety, jest za późno jeśli chodzi o świąteczny weekend - przyznał w RTL prezes SNCF, Jean-Pierre Farandou - ale nie ma powodu, aby dwukrotnie karać Francuzów. Nie rozumiem tego strajku, żaden inny związek na wzywa do strajku.
Podróżni, których połączenia odwołano otrzymają podwójną wysokość ceny biletu - zapowiedział w kanale Franceinfo Christophe Fanichet, szef działu obsługi podróżnych SNCF Voyageurs. Inni chętni będą mogli bezpłatnie wymienić bilet na inne połączenie. Ta inicjatywa będzei kosztować kolej kilkadziesiąt milionów euro.