Chodzi o rejsy „widmo” , czyli z kilkoma pasażerami na pokładzie bądź wręcz na pusto. Lufthansa właśnie poinformowała, że musi wykonać przynajmniej 18 tysięcy takich lotów, aby móc utrzymać swoje sloty (działki czasowe startów i lądowania). Niemiecki przewoźnik narzeka, że jest to nie tylko ogromnie kosztowne, jak i szkodzi środowisku.
Według ustaleń z Komisją Europejską, w sezonie zimowym 2021/2022 linie lotnicze w UE mają wykorzystać przynajmniej 50 proc. przyznanych im slotów, aby je utrzymać i zapewnić sobie normalne operowanie w lepszych czasach, które powinny nastać już w tegorocznym sezonie letnim, czyli od końca marca 2022. Takie rozwiązanie zaakceptowała już organizacja lotnisk Airport Council International. Dla portów lotniczych mniej lotów i mniej pasażerów to zapowiedź kolejnych kłopotów finansowych. A lotniska otrzymały od rządów znacznie mniejsze środki pomocowe niż to, co wypłacono liniom lotniczym.
– Rozwiązanie jest proste, Lufthansa powinna sprzedać miejsca na te loty po niskich cenach i nagradzać konsumentów z UE, z których wielu sfinansowało 12 miliardów euro pomocy państwa, jaką Lufthansa i jej spółki zależne w Belgii, Austrii i Szwajcarii już otrzymały, od ciężko doświadczonych podatników w ciągu ostatnich 2 lat kryzysu Covid-19 — mówi Michael O’Leary.
Tyle że i sam Ryanair z takiej pomocy skorzystał, a Lufthansa pieniądze pożyczone od niemieckich podatników już oddała. Austrian Airlines, Brussels Airlines i Swiss, które należą do Grupy LH zgodnie z umowami z rządami w swoich krajach mają na to czas dopiero po 2026 roku.
Czytaj więcej
Od poprzedniego sezonu zimowego ceny wyjazdów krajowych podrożały aż o 15 proc. Za granicą inflacja tak mocno jeszcze nie kąsa.