- On nie wyruszył na Moskwę z przyczyn politycznych, lecz po doznaniu oświecenia i z osobistych powodów. Jego marsz ma znaczenie sakralne – powiedział zastępca najwyższego szamana Rosji Artur Cybikow o Jakucie Aleksandrze Gabyszewie.
Po przejściu od marca około trzech tysięcy kilometrów 19 września policja zatrzymała go na granicy Buriacji i obwodu irkuckiego. Po drodze dołączali do niego przypadkowi ludzie, w ostatnim obozie w sumie było 19 osób. Stamtąd Gabyszewa przetransportowano samolotem do Jakucka, gdzie umieszczono w szpitalu psychiatrycznym. Po jednym dniu jednak wypuszczono.
- Zatrzymanie to kolejna próba dla niego. Znaczy, że u niego taka droga i taka misja. Aleksander toczy walkę z wewnętrznymi demonami, pochód to jego przemiana – tłumaczył Cybikow, który stoi na czele regionalnego, syberyjskiego centrum szamanów „Wiecznie Błękitne Niebo”.
Jednocześnie zapewnił, że irkuccy szamani nie popierają Gabyszewa, ale „gdyby on i jego towarzysze przyszli do naszego centrum, to nakarmilibyśmy ich i przenocowali".
Ostro jednak skrytykował szamanów z prokremlowskiej organizacji „Tengeri", którzy próbowali powstrzymać Jakuta na granicy Buriacji. – Zachowali się absolutnie nie po szamańsku – stwierdził. Tym bardziej, że przepuścili Gabyszewa, gdy ten im powiedział, że jest szamanem-wojownikiem.