Czy Rosja ma jakąś jedną strategię wobec tego, co się dzieje na Białorusi?
Nie ma jednej strategii. Tym razem sytuacja powyborcza na Białorusi jest inna, to już nie jest walka pomiędzy Rosją a Zachodem o wpływy na Białorusi. To wewnętrzna walka, gracze zewnętrzni jedynie się przyglądają. Rosja przygląda się bardziej niż Unia Europejska, ponieważ w tej kampanii Łukaszenko postawił na antyrosyjskie hasła. Myślał, że to mu się bardziej opłaci. Dzisiaj Rosja nie będzie ingerować w wybory na Białorusi. Wielu Rosjan zdziwiła brutalność policji podczas tłumienia protestów na Białorusi. Oczywiste jest to, że teraz sytuacja nie jest tak pewna, jak chciałby Łukaszenko. Będzie musiał sięgać po represje, a to już nie świadczy o stabilności. Rosja będzie czekała i obserwowała.
A jeśli Łukaszenko nie będzie w stanie opanować tych protestów i zwróci się o pomoc do Rosji? Przecież jest sojusznikiem militarnym i członkiem Państwa Związkowego. Rosja pomoże?
Nie sądzę, że obecnie jest zagrożenie dla jego reżimu. Ale gdyby jednak się pojawiło, ODKB (Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym) nie ingeruje w wewnętrzne sprawy innych państw członkowskich, tak jak nie reagowała w Kirgizji. Myślę, że Rosja nie będzie ratowała reżimu Łukaszenki przy pomocy wojska.
Ale prezydent Rosji Władimir Putin znalazł się w nielicznym gronie przywódców państw, którzy pogratulowali Łukaszence zwycięstwa. Mógł nie pogratulować?