Łukaszenko mówi o gotowości do rozmów o podziale władzy

Prezydent Aleksandr Łukaszenko w czasie rozmów z robotnikami w jednej z fabryk w Mińsku stwierdził, że jest gotów do rozmów o podziale władzy, ale - jak dodał - nie zrobi tego pod presją wydarzeń na ulicach.

Aktualizacja: 17.08.2020 12:27 Publikacja: 17.08.2020 12:15

Łukaszenko mówi o gotowości do rozmów o podziale władzy

Foto: AFP

arb

Wcześniej rywalka Łukaszenki z wyborów prezydenckich, Swiatłana Cichanouska, przebywająca obecnie na Litwie zadeklarowała, że jest gotowa pełnić rolę przywódcy narodu w obecnej sytuacji. W niedzielę w Mińsku doszło do największej w historii niepodległej Białorusi demonstracji - w stolicy Białorusi odejścia Łukaszenki miało domagać się nawet ok. 200 tysięcy uczestników demonstracji.

W czasie spotkania Łukaszenki z robotnikami w fabryce w Mińsku, część uczestników spotkania skandowała "Odejdź!" w czasie, gdy prezydent odpowiadał na pytania zebranych.

Prezydent Białorusi oświadczył, że nie widzi możliwości rozpisania nowych wyborów prezydenckich. Jak dodał dojdzie do nich dopiero wtedy, gdy "zostanie zabity".

Jednocześnie - jak podaje agencja BiełTA - Łukaszenko miał wyrazić gotowość do rozmów o podziale władzy i zmianie konstytucji. Dodał jednak, że nie zrobi tego pod presją protestujących.

Łukaszenko miał też stwierdzić, że prace nad zmianami konstytucji, które doprowadziłyby do podziału władzy, mają być już prowadzone.

Prezydent Białorusi miał też stwierdzić - w kontekście strajków na Białorusi - że "ci, którzy chcą pracować, powinni móc pracować". Dodał, że tych, którzy nie chcą pracować, nikt nie będzie do tego zmuszał.

Tymczasem w Białorusi ma trwać strajk telewizji państwowej. Nadawca publiczny miał w poniedziałek wyemitować zdjęcia z pustego studia telewizyjnego - informuje Interfax.

W niedzielę 9 sierpnia wieczorem w Mińsku, Grodnie i w innych miastach Białorusi (łącznie w ok. 30) doszło do protestów po tym jak ogłoszono wyniki badań exit poll po przeprowadzonych wyborach prezydenckich. Wyniki te wskazywały, że wybory prezydenckie z poparciem blisko 80 proc. wyborców wygrał ubiegający się o szóstą kadencję na stanowisku prezydenta Aleksandr Łukaszenko. Oficjalne wyniki wyborów podane przez białoruską CKW w poniedziałek rano dały Łukaszence jeszcze większą przewagę - według tych wyników uzyskał w wyborach 80,23 proc. głosów.

Cichanouska, nie uznała wyników wyborów i ogłosiła, że w rzeczywistości to ona jest zwyciężczynią, a wybory zostały sfałszowane. Następnie poinformowała o złożeniu protestu wyborczego.

W poniedziałek wieczorem w Mińsku znów doszło do starć, w których - co potwierdziło białoruskie MSW - zginął jeden z protestujących. W kolejnych dniach liczba ofiar protestów zwiększyła się do dwóch.

We wtorek szef MSZ Litwy podał informację, że Cichanouska znajduje się na Litwie. W opublikowanym następnie przez byłą kandydatkę na prezydenta oświadczeniu wideo stwierdziła ona, że choć sądziła, iż kampania wyborcza ją zahartowała, ale - jak się okazało - nadal pozostała słabą kobietą. - To, co się dzieje, nie warte jest ludzkiego życia. Dzieci są najważniejsze - podkreśliła.

We wtorek wieczorem w Mińsku doszło do kolejnych protestów. Rosyjska agencja TASS poinformowała o rozbiciu przez OMON demonstracji w Mińsku.

W środę MSW Białorusi poinformowało o użyciu przeciwko demonstrantom broni palnej.

Od środy pojawiają się informacje o strajkach w białoruskich przedsiębiorstwach. Z kolei w czwartek władze zaczęły wypuszczać z aresztów uczestników protestów.

W piątek białoruska CKW ogłosiła oficjalne wyniki wyborów - Łukaszenko miał w nich otrzymać 80,1 proc. głosów. Tego samego dnia Cichanouska wezwała w umieszczonym w internecie apelu do ponownego przeliczenia oddanych w wyborach głosów i wezwała Białorusinów, by podpisywali internetową petycję w tej sprawie. Cichanouska wezwała też burmistrzów białoruskich miast do organizowania w weekend pokojowych demonstracji. Tego samego dnia rywalka Łukaszenki powołała radę Koordynacyjna, która ma zjednoczyć wszystkie siły polityczne i społeczne w kraju.

W piątek wieczorem przed budynkiem białoruskiego parlamentu demonstrowało około 5 tysięcy ludzi. Od siedziby władzy dzieliło ich zaledwie 20 funkcjonariuszy OMON, którzy stali spokojnie z opuszczonymi tarczami. Do demonstracji doszło też w Grodnie, a w Lidzie do demonstrujących mieli dołączyć milicjanci.

W niedzielę w demonstracji, do jakiej doszło w Mińsku, uczestniczyć miało nawet 200 tysięcy osób domagających się ustąpienia Łukaszenki.

Wcześniej rywalka Łukaszenki z wyborów prezydenckich, Swiatłana Cichanouska, przebywająca obecnie na Litwie zadeklarowała, że jest gotowa pełnić rolę przywódcy narodu w obecnej sytuacji. W niedzielę w Mińsku doszło do największej w historii niepodległej Białorusi demonstracji - w stolicy Białorusi odejścia Łukaszenki miało domagać się nawet ok. 200 tysięcy uczestników demonstracji.

W czasie spotkania Łukaszenki z robotnikami w fabryce w Mińsku, część uczestników spotkania skandowała "Odejdź!" w czasie, gdy prezydent odpowiadał na pytania zebranych.

Pozostało 87% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1002
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1001
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1000
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 999
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 997