Areszt śledczy Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (KGB), okrągły stół, białe kwiaty i kilkunastu więźniów politycznych zaskoczonych wizytą rządzącego od 1994 roku przywódcy Białorusi Aleksandra Łukaszenki. Spotkanie, jak twierdzi jego służba prasowa, trwało aż 4,5 godziny. Z krótkiego nagrania wynika, że mówił o reformie konstytucyjnej i dialogu. – Konstytucji nie pisze się na ulicy – rzucił, siedząc za jednym stołem ze swoimi przeciwnikami w miejscu, które już stało się jednym z najgorszych symboli jego rządów.
Do zwanego potocznie „Amerykanką" (mówi się, że za czasów ZSRR trzymano tam „amerykańskich szpiegów") więzienia KGB od lat wsadza się opozycjonistów i najaktywniejszych przeciwników reżimu. Dotychczas Łukaszenko jednak nigdy nie spotykał się z żadnym z więźniów politycznych i nikogo z nich nie odwiedzał za kratami.
– Psychologicznie to nie był łatwy krok dla niego. To przełomowy moment dla Białorusi, ponieważ demonstruje, że nie może zachować swojej władzy – tak jak robił to dotychczas. Jest zależny od tego, co się dzieje na białoruskich ulicach, ale też jest zależny od Moskwy. To mogła być inicjatywa Kremla, część planu Rosji – mówi „Rzeczpospolitej" Aleksander Milinkiewicz, weteran białoruskiego ruchu demokratycznego i rywal Łukaszenki w wyborach prezydenckich 2006 roku. Jak twierdzi, rozmówców Łukaszenki w więzieniu dobrano nieprzypadkowo. Za stołem z dyktatorem usadzono m.in. byłego prezesa Biełgazprombanku (należy do rosyjskiego Gazpromu) Wiktara Babarykę oraz jego syna Eduarda. Była tam też aresztowana członkini prezydium Rady Koordynacyjnej, prawniczka Lilia Własowa. To Babaryka latem był uważany za głównego rywala Łukaszenki, a nawet zebrał najwięcej podpisów ze wszystkich demokratycznych kandydatów w historii białoruskich wyborów (ponad 400 tys.). Najpierw został zatrzymany, a później wyeliminowany z wyborów 9 sierpnia. Wtedy jego sztab na czele z Marią Kalesnikową (również jest w więzieniu) stał się sztabem Swiatłany Cichanouskiej.
– Łukaszenko nie zamierza spotykać się z Cichanouską, bo w ten sposób legitymizowałby ją. Nie spotkał się też z Pawłem Siewiaryncem (więzień polityczny i jeden z liderów białoruskiej opozycji demokratycznej – red.) czy Mikołą Statkiewiczem (wieloletni i jeden z najbardziej radykalnych przeciwników Łukaszenki – red.), który prawdopodobnie wygnałby Łukaszenkę, gdyby przyszedł do jego celi – mówi „Rzeczpospolitej" Walery Karbalewicz, czołowy białoruski politolog. – Babaryka i jego otoczenie podkreślali, że działają wyłącznie w ramach prawa. Widocznie Łukaszenko uznał, że z nimi będzie łatwiej się dogadać. Myślę, że nie chodzi mu o prawdziwy dialog, chce wygrać czas, osłabić protesty i doprowadzić do rozłamu w opozycji demokratycznej – dodaje.
W tym czasie, gdy Łukaszenko rozmawiał z więźniami politycznymi, do Cichanouskiej zadzwonił z więzienia jej mąż Siarhej. Była to ich pierwsza rozmowa od czasu, gdy popularny bloger został aresztowany w Grodnie 29 maja. Pytał o dzieci; wiedział, że jego żona już poznała Macrona i Merkel. – Trzeba nieco bardziej twardo – mówił i przekonywał, że nie można ustępować reżimowi. – Jeżeli trzeba, będziemy twardo – odpowiedziała.