– Te wymysły o udziale kontrwywiadu w jego otruciu – świetnie wiemy, co to takiego. To legalizacja materiałów amerykańskich służb specjalnych. Ten pacjent jest przez nie wspierany – powiedział w czwartek na dorocznej konferencji prasowej, 16. w ciągu swych kadencji prezydenckich.
Tym razem impreza odbywała się w formacie wideokonferencji. Władimir Putin występował z podmoskiewskiej rezydencji Nowo Ogariewo. Być może dlatego nie spóźnił się na nią, a jego spóźnialstwo jest już legendarne (na czas nie przyszedł nawet na spotkanie z papieżem).
Uliczny honor
– To jest znany trik: zaatakować najważniejsze osoby w państwie i tym samym wydawać się równym z nimi: traktujcie mnie jak osobę o znaczeniu ogólnopaństwowym – opisywał dziennikarzom motywy, jakie według niego kierowały Aleksiejem Nawalnym. Jednak do tej pory – również w czasie konferencji prasowej – nigdy nie wymieniał jego nazwiska. Kreml posunął się do tego, że wcześniej nazwisko opozycjonisty usunięto nawet z opublikowanego stenogramu rozmowy Putina z kanclerz Merkel. W czwartek nazywał go jedynie „pacjentem" lub „berlińskim pacjentem". Nikt w Moskwie nie potrafi wytłumaczyć tej fobii prezydenta, która udzieliła się też jego współpracownikom, np. sekretarzowi prasowemu.
Wcześniej dziennikarze śledczy z różnych krajów i redakcji (przy współpracy z opozycjonistą) opublikowali raport, w którym wymienili nazwiska ośmioosobowego zespołu morderców z FSB, miał on śledzić Nawalnego przez cztery lata, a w końcu dokonał zamachu na niego przy użyciu broni chemicznej. Opublikowano nawet zdjęcia członków grupy. Wszyscy w napięciu oczekiwali, jak na to zareaguje Putin. Doczekali się drwin i oskarżeń pod adresem USA. Choć dzień wcześniej rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow twierdził, że były to „dane niemieckich służb specjalnych".
– Putin (jako były oficer służb specjalnych) nigdy nie powie, jak było naprawdę. Ale on jest nie tylko byłym kagebistą, ale i leningradczykiem. Ma tamtejsze, specyficzne uliczne poczucie humoru i honoru („piterskij stiob"). Ja też urodziłem się w Leningradzie, znam dobrze ten język. Takie przypadki jak ten, 99 proc. „piterskich" będzie kwitowało drwiną – wyjaśniał jeszcze przed doroczną konferencją urodzony w Leningradzie były oficer izraelskiej policji Siergiej Migdał w rozmowie z portalem „Nastojaszczije Wremia".