– Jula! W telewizji powiedzieli, że naruszyłaś porządek publiczny. Zła dziewczynko, jestem dumny z ciebie! – krzyknął Aleksiej Nawalny do żony, gdy wprowadzono go na salę rozpraw. Opozycjonista został oskarżony o naruszenie warunków wyroku w zawieszeniu: niemeldowanie się na policji. A w 2014 roku skazano go na 3,5 roku więzienia.
Teraz sąd zamienił mu wyrok w zawieszeniu na bezwzględne pozbawienie wolności. Mimo powagi posiedzenia sędzia nie wytrzymała, czytając uzasadnienie, i kilka razy się zaśmiała, nie wiadomo jednak dlaczego. Być może ją też znudziło odczytywanie długiego dokumentu.
Dowiedz się więcej: Aleksiej Nawalny skazany na 3,5 roku kolonii karnej
Walka z ciemnością
Okolice moskiewskiego sądu, w którym rozpatrywano jego sprawę, wyglądały jak w czasie oblężenia. Oddziały specjalne policji zablokowały kilka okolicznych kwartałów. Wszędzie na podwórkach parkowały policyjne budy aresztanckie. Władze miejskie zmieniły trasy kursowania kilku linii autobusowych, by nie przeszkadzały one ewentualnej akcji policji.
Ale obstawa była tak gęsta, że pod samym budynkiem nie doszło do żadnych manifestacji zwolenników opozycjonisty. Za to w drodze ze stacji metra na miejsce policja aresztowała ponad 300 osób – tylko za to, że szły w kierunku gmachów sądu. Nie wiadomo, co się z nimi stanie, bowiem wszystkie moskiewskie areszty są zapchane złapanymi jeszcze podczas niedzielnej manifestacji. Część z nich trzymana jest nadal w aresztanckich budach, bo w celach nie ma miejsc.