Trzydziestu czołowych naukowców zwróciło się do dyrektora generalnego Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa z apelem o dogłębne zbadanie hipotezy, że Covid-19 jest owocem badań laboratorium w Wuhan i przez przypadek wydostał się na zewnątrz.
Eksperci WHO już analizowali przez 14 dni w stolicy Hubei pochodzenie wirusa, ale pod ścisłą kontrolą chińskich władz. Miesiąc temu szef WHO, choć jest uważany za „człowieka Pekinu", przyznał, że hipoteza wydostania się Covid-19 z laboratorium nie była wystarczająco zbadana i wymaga dalszych prac.
W liście naukowcy koncentrują się na wypadku z 2012 r., kiedy sześć osób sprzątających odchody nietoperzy w opuszczonej kopalni Mojiang w górskiej prowincji Junan zapadło na chorobę bardzo przypominającą Covid-19. Mimo leczenia szpitalnego trzech z nich zmarło.
Próbki zawierające wirusa zostały wówczas przekazane do instytutu w Wuhan. W prace przy ich użyciu, m.in. w celu opracowania szczepionki, zaangażowała się dyrektor tej placówki Shi Zenghli. W pismach naukowych chwaliła się w kolejnych latach opracowaniem nowych odmian wirusa, w tym przypominające Covid-19, jak ten o oznakowaniu RATG13. Na początku zeszłego roku, gdy pandemia już nabierała na sile, znana chińska badaczka publicznie przyznała, że teoria przypadkowego wydostania się wirusa z laboratorium jest „wiarygodna". Dwa dni później, niewątpliwie pod presją władz, wycofała jednak tę hipotezę i zażądała, aby ci, którzy ją dalej lansują, „zamknęli swoje śmierdzące mordy".
Wśród sygnatariuszy listu jest aż siedmiu francuskich naukowców. To nie przypadek: gdyby nie Paryż, instytut w Wuhan nigdy by nie istniał. Jego korzenie sięgają 2003 r., gdy ówczesny prezydent Hu Jintao zwrócił się do swojego francuskiego odpowiednika Jacques'a Chiraca o pomoc w zwalczaniu rozwijającej się wówczas epidemii SARS. Francja, a w szczególności instytut Merieux z Lyonu, mocno się w to wsparcie zaangażowała, co doprowadziło do powstania w 2017 r. jedynej w Chinach placówki kategorii P4 określającej najbardziej niebezpieczne badania biologiczne. Następca Chiraca, François Hollande, uznał wtedy, że jest „dumny", iż może przyczynić się do rozwoju chińskich badań naukowych.