Poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Dariusz Klimczak został zapytany, czy w politycznym świecie, który stara się walczyć z koronawirusem, jest miejsce na racjonalność. - Oczywiście. Najlepszym tego przykładem były poniedziałkowe obrady i procedowanie ustawy na komisji. Okazało się, że jednak da się w naszym Parlamencie pracować wspólnie, pomagać sobie, rezygnować wzajemnie z poprawek lub określonych zapisów. Chyba został pokazany nasz polski charakter. W obliczu zagrożenia potrafimy się jednoczyć. Nawet parlamentarzyści - powiedział. Zapytany, czy Senat nie będzie dokładał żadnych poprawek do ustawy, aby prezydent mógł ją szybciej podpisać i mogła szybciej wejść w życie, stwierdził, że „jest przekonany, że tak będzie”. - Jeżeli będą potrzebne zmiany w tych przepisach, zresztą o czym sygnalizowałem w debacie nad sprawozdaniem z komisji, trzeba będzie je wdrażać na bieżąco i nowelizować. Myślę, że dziś sztuką jest, aby Senat jak najszybciej przyjął tę ustawę - ocenił.
Dariusz Klimczak został zapytany także, czy rząd PiS dobrze radzi sobie z walką z kotonawirusem. - To się dopiero okaże - zaznaczył. - Jak byśmy przeanalizowali wnioski, które są wysyłane ze szpitali zakaźnych, ze stacji ratownictwa medycznego, czy powiatowych inspektoratów sanitarnych, to widzimy, że kompletnie rząd nie był przygotowany na jakiegokolwiek wirusa. Dziś jest ważne, żeby zakupić sprzęt, o który w dziesiątkach milionów wnioskuje się z poszczególnych województw - stwierdził. - Jeżeli dziś analizować transport tego chorego pacjenta, wiemy, że urządzenie, które zamieszcza się w karetce do bezpiecznego transportu osób zarażonych, kosztuje około 50 tys. Jest jednorazowe. To są specjalne urządzenia. One są po jednym użyciu do wyrzucenia. Przeważnie w województwach jest jedno albo dwa takie urządzenia. Bo one niewykorzystywane są latami. Wiem, że o takie urządzenia były składane wnioski za pośrednictwem wojewodów do ministra - dodał. - O respiratory transportowe, o szereg urządzeń, które kosztują kilkadziesiąt tysięcy złotych. Robią się z tego grube miliony. Dziś się okaże, jak sprawnie rząd działa. Czy jest w stanie kupić ten potrzebny sprzęt, nie mówiąc o procedurach i tym, jak funkcjonuje sanepid, szczególnie na poziomie powiatowym. Który, jak słyszę z relacji, jest dalej pozostawiony sam sobie - podkreślił.
Polityk PSL odniósł się także do tego, czy w ustawie jest coś, co go niepokoi. - Było kilka takich przepisów. Generalnie jako PSL uważaliśmy, że w tych przepisach, które już dzisiaj istnieją - w zarządzaniu kryzysowym, czy ustawie o zwalczaniu chorób zakaźnych - jest szereg instrumentów, które pozwalały na osiągniecie efektów podobnych do tych, które rząd chce osiągnąć poprzez tę specustawę - powiedział. - Ona pozwala robić rządowi, to, co lubi robić najbardziej, czyli ręcznie sterować poszczególnymi obszarami funkcjonowania państwa. Można się czepiać poszczególnych przepisów, dotyczących choćby próby ubezwłasnowolnienia przedsiębiorców, ich sprzętu, majątku. Natomiast musimy sobie powiedzieć jasno: koronawirus nie będzie patrzył, kto ma jakie barwy partyjnie, kto na kogo głosował, kto prowadzi działalność gospodarczą, czy kto pracuje w budżetówce - dodał. - Wszyscy zostaliśmy postawieni pod ścianą i zostaliśmy zmuszeni do przyjęcia w ekstraordynaryjnym tempie tych przepisów, które zaproponował rząd. Tego wymagała racja stanu - zaznaczył.
Klimczak na pytanie, czy Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi łatwiej mówi się o wirusie, gdyż jest lekarzem, odpowiedział twierdząco. - Łatwiej się mówi. Jest wiarygodny, bo z wykształcenia jest lekarzem medycyny, z doktoratem. Jest kompetentny w tych tematach - ocenił. - Jeżeli będzie chciał wypowiadać się, na pewno ludzie będą mogli mu zaufać. Jest państwowcem, osobą o umiarkowanych poglądach. Nie można się po nim spodziewać, że będzie próbował robić politykę na wirusie, który już niestety wszedł do Polski - zaznaczył.