Ofiarami nie są w każdym przypadku chorzy, których dobił bezpośrednio wirus. Dziennikarze Caixin rozmawiali przed kostnicą Hanku m.in. z młodą kobieta, która przyszła po ciało swojego ojca. Zmarł w lutym na raka, bo nie mógł otrzymać pomocy w szpitalu: wszystkie łóżka były zajęte przez zarażonych koronawirusem.
Oficjalnie w Chinach śmierć z powodu pandemii poniosło 3305 osób, zdecydowanie mniej niż w liczących 20 razy mniej mieszkańców Włoszech (ponad 11,5 tys.), a także Hiszpanii (8,2 tys.). Porównywalną do ChRL liczbą zgonów z powodu epidemii odnotowano już w USA (3,2 tys.) i Francji (3 tys.).
Jeśli jednak trzymać się obserwacji Caixin, faktyczna liczba ofiar w całych Chinach może być bliska 50 tys., a więc zdecydowanie większa niż w krajach zachodnich.
Źródła Caixin w chińskiej służbie zdrowia podają, że w samym Wuhanie wciąż codziennie wykrywa się kilka–kilkanaście osób zakażonych SARS-CoV-2, ale które z tego powodu nie wykazują żadnych objawów. Nie są one uwzględniane w oficjalnych statystykach, a przecież cały czas rozsiewają zarazki.
Taka praktyka jest zresztą stosowana od wybuchu epidemii. Caixin miał np. dostęp do danych na 25 lutego z prowincji Heilongjang przy granicy z Rosją. Wskazywały one, że jest tu 480 osób zakażonych koronawirusem z objawami oraz 104 osoby, które także są zarażone, ale takich objawów nie mają. Te ostatnie w żadnym momencie nie pojawiały się w oficjalnych statystykach.
W Chinach zaczął narastać strach przed takim fałszowaniem danych przez władze. 5 kwietnia kraj znowu będzie w ruchu, bo w dniu Święta Zmarłych miliony osób pokonują wiele kilometrów, aby odwiedzić groby bliskich. Wówczas mogą się one zarazić od nosicieli wirusa, którzy o tym nawet nie wiedzą.