Prawie dwie trzecie Szwedów chce, by ich kraj przyjmował mniej azylantów niż dotychczas. Za opcją „więcej niż dotychczas" opowiada się zaledwie 8 proc. mieszkańców. Wynika to z sondażu Novus dla szwedzkiej telewizji. Co to znaczy „dotychczas"? W zeszłym roku 10-milionowa Szwecja przyjęła 22 tys. azylantów, czyli niewiele w porównaniu ze 163 tys., przed którymi otworzono drzwi cztery lata wcześniej, w czasie wielkiego exodusu.
Kwestia ustalenia strategii migracyjnej jest pilna, ponieważ w lipcu przyszłego roku wygasa tymczasowe prawo azylowe. Wprowadzono je w 2016 r., po wspomnianym exodusie, gdy Szwecja była jednym z najhojniejszych dla imigrantów państw UE. Wtedy padały deklaracje socjaldemokratycznego premiera Stefana Löfvena: „Moja Europa nie buduje murów", były też łzy wicepremier wywołane ograniczeniami praw uchodźców i komitety powitalne dla imigrantów.
Wiele się od tego czasu zmieniło.
Pomoc tak, ale nie tu
Tiden, think tank socjaldemokratów, najważniejszego ugrupowania w rządzie, głosi postulat mało kojarzący się z lewicową wrażliwością nordycką: osobom objętym ochroną, takim jak uchodźcy wojenni z Syrii, powinno się oferować pomoc przede wszystkim w krajach i na obszarach z nimi sąsiadujących, a nie w Szwecji czy w ogóle w UE.
W raporcie Tidena jest też propozycja, by rada polityki migracyjnej decydowała, ilu azylantów Szwecja jest w stanie przyjąć w skali rocznej, tak by dobrobyt i integracja nie była zagrożone. Gdyby przybyło więcej osób, „należy przedsięwziąć działania, by zmniejszyć liczbę migrantów, którzy dotarli tu spontanicznie lub przez wprowadzone kwoty".