Niewolnicy władzy i koncernów
Zdaniem ASPI w warunkach „silnie sugerujących pracę przymusową" Ujgurowie pracują w fabrykach znajdujących się w łańcuchach dostaw co najmniej 82 znanych światowych marek z branży technologicznej, odzieżowej i motoryzacyjnej, w tym Apple'a, BMW, Gap, Huawei, Nike, Samsunga, Sony i Volkswagena. W raporcie szacuje się, że ponad 80 tysięcy Ujgurów zostało przeniesionych z Sinciangu do pracy w fabrykach w całych Chinach w latach 2017–2019. „Z dala od domu przeważnie mieszkają w oddzielnych hotelach robotniczych, przechodzą zorganizowane szkolenia mandaryńskie i ideologiczne poza godzinami pracy, podlegają ciągłemu nadzorowi i nie mogą uczestniczyć w obrzędach religijnych" – piszą autorzy raportu. Liczne źródła, w tym dokumenty rządowe, pokazują, że przeniesieni pracownicy mają przydzielonych opiekunów i ograniczoną swobodę przemieszczania się. Singciang to region, z którego pochodzi 84 procent chińskiej bawełny. A skoro tak, to właściwie każda koszulka eksportowana przez ten kraj może być skażona niewolniczą pracą Ujgurów.
Sytuacja tej mniejszości budzi coraz większe zainteresowanie opinii publicznej na Zachodzie. Charakterystyczne było wystąpienie w jej obronie ze strony Mesuta Ozila, niemieckiego piłkarza tureckiego pochodzenia, gwiazdy angielskiego klubu futbolowego Arsenal. Ozil już w przeszłości naraził się niemieckiej opinii publicznej za swoje spoufalanie się z ówczesnym premierem Turcji Recepem Erdoganem. Teraz jednak jego kariera uległa zamrożeniu, bo po publicznej obronie Ujgurów Chiny, które są wielkim rynkiem dla fanów Arsenalu, właściwie „wygumkowały" go ze wszelkiego rodzaju stron internetowych czy relacji związanych z Arsenalem.
Nie został już zgłoszony na liście zawodników na kolejny sezon Premier League. I choć szefostwo klubu oficjalnie zaprzecza, aby miało to związek z Ujgurami, to media doszukują się właśnie takiej przyczyny sporu piłkarza z jego klubem.
Wykorzystać siłę Unii
Krytyka niewolnictwa Ujgurów może być trudna dla prywatnych firm, jak Arsenal, dla których wielki chiński rynek jest źródłem poważnych dochodów. Jednak państwa mogą sobie na nią pozwolić, bo co prawda też mają znaczne interesy z Chinami, ale ich siła oddziaływania jest większa. Do takiego wniosku doszły Stany Zjednoczone, gdzie przegłosowano sankcje na osoby zaangażowane w program prześladowania Ujgurów, a potem prawo zakazujące importu produktów pochodzących z fabryk, gdzie wykorzystywana jest niewolnicza praca tej społeczności.
Podobne apele pojawiły się teraz w Europie. List w tej sprawie do Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej, oraz Valdisa Dombrovskisa, jej zastępcy ds. handlu, skierowała grupa eurodeputowanych. „W obliczu poniżenia Ujgurów Europa musi działać na rzecz ochrony ich życia i podstawowych praw. UE powinna wykorzystać swoją siłę handlową i rynkową, aby chronić podstawowe zasady, które zostały wzbogacone w naszych traktatach i którymi kierujemy się w naszej polityce zewnętrznej. Podobnie jak Stany Zjednoczone ostatnio zrobiły to po prawie jednogłośnie przyjętym przez Izbę Reprezentantów zakazem importu, Europa pilnie potrzebuje stworzyć czarną listę chińskich firm zamieszanych w ujgurską pracę przymusową" – brzmi fragment apelu. Podpisało się pod nim 100 europosłów ze wszystkich ugrupowań – od komunistów, przez socjalistów, liberałów, chadeków, po konserwatystów. Wśród nich trójka Polaków: Anna Fotyga i Witold Waszczykowski z PiS oraz Radosław Sikorski z PO.