Majorau, Lubianczuk, Sieradziuk, Jaraszuk, Dabrawolski, Kastylianczanka, Dzmitryjeu, Ziańkowicz, Trusiła, Soltan, Krauczuk, Bagasłauski. To nazwiska niezależnych dziennikarzy, którzy w momencie napisania tego tekstu znajdowali się w białoruskich aresztach. Trzech z nich w poniedziałek usłyszało zarzuty karne i są oskarżani o udział (oraz organizację) masowych zamieszek, grożą im nawet trzy lata więzienia. Pracują dla jedynej w kraju niezależnej stacji Biełsat, nadającej z Polski. W niedzielę relacjonowali pokojowe demonstracje przeciwników reżimu w okolicy Kuropat, miejsca masowych mordów za czasów stalinowskich. Operator Zmicer Soltan został brutalnie pobity, funkcjonariusze OMON rozbili mu na głowie kamerę.
– Do niego nie dopuszczają nawet adwokata, prawdopodobnie nie chcą, by zobaczył, w jakim jest stanie – mówił w poniedziałek „Rzeczpospolitej" Aliaksiej Dzikawicki, wicedyrektor Biełsatu. – Przez niemal 13 lat na Białorusi nigdy nie pozwolono nam pracować legalnie, naszych dziennikarzy wielokrotnie aresztowano. Ale wszczęcie sprawy karnej to już przekroczenie wszystkich czerwonych linii. Białoruś przekształca się w państwo totalitarne – dodaje i wskazuje, że Biełsat był jedynym medium w kraju, które prowadziło transmisję na żywo z niedzielnych protestów. Reszta musiała zrezygnować ze streamów po tym, jak dziennikarzy masowo zaczęto pozbawiać akredytacji. – I tak nigdy tej akredytacji nie mieliśmy, a teraz staliśmy się wrogiem numer jeden reżimu w mediach – mówi.
Represje dotknęły też białoruską redakcję Radia Swoboda (Radio Wolna Europa), a to jedno z najbardziej popularnych mediów w kraju. – Wszystkich naszych dziennikarzy pozbawiono akredytacji. Teraz nie mogą wchodzić do budynków rządowych i prosić o udzielenie informacji. Nie mogą relacjonować protestów. Służby specjalne i funkcjonariusze OMON nie traktują naszych kolegów jak dziennikarzy, tylko uczestników demonstracji – mówi „Rzeczpospolitej" szef Radia Swoboda Aleksander Łukaszuk. – Nigdy nie mieliśmy łatwo na Białorusi. Nawet mając akredytację, naszych dziennikarzy zatrzymywano i stawiano przed sądem. Wymyślano wszelkie preteksty, by uniemożliwić pracę – dodaje.
Gdy po wybuchu protestów w sierpniu władze w Mińsku zaczęły blokować mobilny internet i dostęp do witryn internetowych wszystkich niezależnych mediów, Radio Swaboda po latach wróciło do nadawania na falach średnich, jak za czasów zimnej wojny. Ale w poniedziałek stacja zrezygnowała z tej praktyki. – Przez dwa miesiące udało nam się stworzyć aplikacje i strony internetowe, które umożliwiają obejście blokad. Rozwinęliśmy nasze konta w mediach społecznościowych. Dalsze utrzymanie nadawania na falach średnich już nie było potrzebne, bo na to już nie ma popytu – dodaje. Przypomina przy tym, że dziennikarz Radia Swoboda i popularny bloger Igor Łosik od czerwca siedzi za kratami.
Tymczasem od 1 stycznia w białoruskich kioskach i sklepach zabraknie wszystkich niezależnych gazet. Chodzi o „BiełGazetę", „Swobodnyje Nowosti Plus", „Narodną Wolę" i nawet białoruskie wydanie rosyjskiego tabloidu „Komsomolska Prawda w Białorusi". Problem z dostępem do jedynej w kraju sieci dystrybucyjnej gazety mają od sierpnia, ale oficjalna decyzja w ich sprawie zapadła kilka dni temu.