Po serii nieudanych pozwów sądowych, za pomocą których sztab Donalda Trumpa próbował zmienić wynik wyborów, teraz kładzie nacisk na opóźnianie certyfikowania głosów. „W ten sposób współpracownicy Trumpa chcą przedłużyć sytuację niepewności, która rzuca cień na zwycięstwo Joe Bidena" – piszą komentatorzy największych gazet.
Podejrzenia i oskarżenia doprowadzają do konfrontacji i konfliktów w kluczowych stanach. W Arizonie demokratyczna sekretarz stanu Katie Hobbs alarmowała w środę o „nieustannym podważaniu zaufania do wyniku wyborów" i zaapelowała do republikanów, aby „zaprzestali rozpowszechniania nieprawdziwych informacji". Dodała też, że ona i jej rodzina otrzymują pogróżki w związku z tym, że w jej stanie wygrał Joe Biden.
W ogniu oskarżeń znalazł się też sekretarz stanu w Georgii, republikanin Brad Raffensperger. W ubiegłym tygodniu dwaj kandydaci do Senatu Kelly Loeffler i David Perdue – będący zwolennikami Trumpa – zaapelowali o jego rezygnację, oskarżając go o niedopatrzenia w wyborach – po ponownym przeliczeniu głosów Biden prowadzi ponad 10 tysiącami głosów. Raffensperger bronił ważności wyborów i zasugerował, że nie doszłoby do dyskusji, gdyby ci kandydaci lepiej radzili sobie w sondażach.
W poniedziałek Raffensperger sugerował w prasie, że senator Lindsey Graham, sprzymierzeniec Trumpa, wywierał na niego presję, aby znalazł sposoby potencjalnego dyskwalifikowania głosów. Senator zaprzeczył całej sprawie, a Trump stwierdził, że Raffensperger jest „republikaninem tylko z nazwy".
Dla republikanów to nie jest dobry moment na podważanie własnej wiarygodności, szczególnie w Georgii, gdzie w styczniu ma odbyć się druga tura wyborów do Senatu, które zdecydują o tym, która partia będzie miała większość w tej izbie.