Kontrowersyjna decyzja białoruskiego rządu została opublikowana w czwartek. Wynika z niej, że od 21 grudnia wszystkie przejścia graniczne zostaną zamknięte dla Białorusinów chcących wyjechać z kraju. A to oznacza, że nie będzie można przekroczyć granicy z Polską, Litwą, Łotwą czy Ukrainą.
Jedynym krajem, do którego będą mogli swobodnie podróżować Białorusini, jest Rosja. Przekroczyć zachodnią granicę kraju będzie można wyłącznie w przypadku śmierci bliskiej osoby, w przypadku pracy, studiów lub w razie potrzeby leczenia za granicą. Ale nawet w takich przypadkach, osoby te nie będą mogły opuszczać Białorusi częściej niż raz na pół roku.
Pozostaje samolot
W rozporządzeniu białoruskiego rządu nic nie wspomniano o międzynarodowym lotnisku w Mińsku. Lokalne media uznały więc, że Białorusini będą mogli swobodnie opuszczać kraj samolotami. Władze na razie nie potwierdziły tych informacji, ale nawet gdyby tak pozostało i w najbliższym czasie nie pojawiło się kolejne zatykające tę lukę rozporządzenie, taka podróż i tak będzie niedostępna dla większości obywateli. Łukaszenko nie wpuszcza do kraju tanich linii lotniczych. W piątek za najtańszy bilet lotniczy z Warszawy do Mińska trzeba było zapłacić ponad 400 złotych, ceny innych sięgały nawet kilku tysięcy złotych.
Dla porównania: dotrzeć z białoruskiej stolicy do Warszawy autobusem popularnych międzynarodowych linii można było za niespełna 100 złotych. Dla mieszkańców kraju, gdzie średnia krajowa pensja wynosi 1285 rubli (równowartość 1850 złotych), cena biletu ma ogromne znaczenie.
– Odkąd sfałszowano wybory 9 sierpnia, wybuchły protesty i rozpoczęły się represje, tylko do Polski przyjechało kilka tysięcy Białorusinów. Władze w Mińsku demonstrują rodakom, że nie uciekną z kraju. Bo na lotnisku jest o wiele większa inwigilacja – mówi „Rzeczpospolitej” Aleś Zarembiuk, prezes Fundacji Białoruski Dom w Warszawie, wspierającej m.in. represjonowanych Białorusinów. – A co z setkami tysięcy pracujących i studiujących Europie Białorusinów? Będą widzieć swoje rodziny raz na pół roku? De facto oznacza to opuszczenie żelaznej kurtyny – dodaje. Z danych GUS za 2019 roku wynikało, że Białorusini zajmowali po Ukraińcach drugą pozycję wśród pracujących i studiujących w Polsce obcokrajowców, chodzi o ponad 100 tys. ludzi.