Członkowie ukraińskiej delegacji w grupie kontaktowej ds. pokojowego uregulowania sytuacji w Donbasie już nie pojadą do Mińska. Na razie rozmowy z udziałem przedstawicieli Ukrainy, Rosji, OBWE oraz samozwańczych republik donieckiej i ługańskiej od ubiegłego roku odbywają się poprzez wideokonferencje. Ale ukraiński wicepremier Ołeksij Reznikow już zapowiedział, że gdy kwarantanna zostanie zniesiona, do rozmów pokojowych trzeba będzie znaleźć stolicę innego neutralnego państwa. Bo, jak tłumaczył w lokalnych mediach, Białoruś znajduje się „pod wpływem Federacji Rosyjskiej" i dlatego „nie ma do niej zaufania". W Kijowie mówi się już o przeniesieniu rozmów z Białorusi do Szwajcarii, Szwecji lub Finlandii.
Za północną granicą
Wzorowe dotychczas relacje pomiędzy Kijowem a Mińskiem zaczęły się psuć po sierpniowych wyborach na Białorusi i fali represji, która od tamtej pory przetacza się przez państwo Łukaszenki. Ukraina, jak większość krajów demokratycznego świata, nie uznała szóstego z rzędu zwycięstwa białoruskiego dyktatora.
W ukraińskich mediach i wszystkich komunikatach Łukaszenkę określa się wyłącznie po imieniu, bez wskazania stanowiska „prezydent". W zamian białoruski przywódca nie szczędzi ostrych wypowiedzi pod adresem władz nad Dnieprem, zarzucając, że z terytorium Ukrainy „przemycano tony broni". Stwierdził nawet, że „najpotężniejsze służby specjalne świata" utworzyły w Kijowie centrum, którego celem jest obalenie jego reżimu. Aresztował też 14 osób, które oskarżył o terroryzm i związki z Ukrainą. Ale niepokój Kijowa budzi nie tylko retoryka Łukaszenki.
– Białoruskie kierownictwo już nie jest neutralne wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Większa integracja wojskowa z Rosją była warunkiem poparcia, jakie Łukaszenko po wyborach otrzymał od Putina, musiał ofiarować część suwerenności kraju. Dzisiaj mają wspólne planowanie wojskowe, a Rosja przerzuca tam swoich żołnierzy w ramach przygotowań do manewrów „Zapad 2021", których aktywna faza zaplanowana jest na sierpień–wrzesień. To stanowi bezpośrednie zagrożenie dla Ukrainy, zwłaszcza w warunkach rosnącego napięcia w Donbasie – mówi „Rzeczpospolitej" Ołeksij Aresztowycz, który jest członkiem ukraińskiej delegacji w grupie kontaktowej oraz byłym oficerem ukraińskiego wywiadu wojskowego.
W Kijowie zaś podkreślają, że wycofanie się z Mińska nie oznacza wypowiedzenia „porozumień mińskich", które w białoruskiej stolicy w lutym 2015 roku zawierali prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, prezydent Francji Francois Hollande, kanclerz Niemiec Angela Merkel i przywódca Rosji Władimir Putin.