Protesty mają związek ze śmiercią czarnoskórego 27-latka, postrzelonego na parkingu przed lokalem znanej sieciówki "Wendy's". Protestujący zebrali się przed restauracją, przy której doszło do zdarzenia. Spalili lokal, który znajduje się nieopodal stacji benzynowej. Strażacy przez 45 minut odmawiali przyjazdu na miejsce zdarzenia, na miejsce pożaru przybyli dopiero wtedy, gdy kordon bezpieczeństwa zapewniła im policja, aby ugasić dopalające się pogorzelisko. Demonstranci zablokowali także ruch na drodze międzystanowej numer 75. Zostali rozpędzeni wozami policyjnymi.

Śmierć 27-latka z Atlanty badają służby stanu Georgia. Z dochodzenia wynika, że funkcjonariusze zostali wezwani, bo mężczyzna zasnął w samochodzie, gdy stał w kolejce do okienka drive-thru. Nie przeszedł testu trzeźwości, więc policjanci chcieli go zatrzymać. Stawiał opór i - jak wynika z zapisu monitoringu - jednemu z funkcjonariuszy zabrał paralizator. Zaczął uciekać, a w pewnym momencie odwrócił się do policjantów, mierząc w ich kierunku taserem. Wtedy został postrzelony na parkingu. Zmarł po operacji w szpitalu. 

Szefowa policji w Atlancie Erika Shields złożyła rezygnację, która została przyjęta. Policjant, który strzelał, został zwolniony, a na drugiego mają być nałożone kary administracyjne. Obaj policjanci są biali.

W Stanach Zjednoczonych od dwóch tygodni trwają protesty przeciwko rasizmowi i brutalności policji wobec czarnoskórych obywateli. Prócz pokojowych demonstracji, odbywają się takie, podczas których plądrowane są sklepy, atakowani są przechodnie oraz siły bezpieczeństwa. Manifestanci wyszli na ulice wielu amerykańskich miast po śmierci czarnoskórego George'a Floyda. Mężczyzna zginął w trakcie interwencji policji.