– Możemy zrobić jedynie to, co jest możliwe – ocenił biskup Georg Bätzing, nowy przewodniczący Niemieckiej Konferencji Biskupów obradującej właśnie w Fuldzie. Jest to bardzo ostrożna odpowiedź na ostatnie żądania organizacji kobiecych w Kościele dotyczące ich udziału w życiu wspólnoty katolickiej w Niemczech.
Wywierają coraz większą presję na episkopat po tym, jak wiosną ubiegłego roku uchwalił on program o nazwie „Synodalna droga", przewidujący dwa lata dyskusji w samym Kościele oraz przy udziale organizacji świeckich katolików na temat koniecznych reform. Nie chodzi wyłącznie o rolę kobiet, ale o moralność seksualną w następstwie skandali pedofilskich w niemieckim Kościele oraz o zadania księży i całej hierarchii w obliczu nowych wyzwań.
Ile zmienić
Dialog trwa, co jednak nie prowadzi do zwiększenia zaufania do Kościoła. W roku ubiegłym wystąpiła z niego oficjalnie rekordowa liczba 272 771 członków. Przyjmuje się, że jest to wynik skandali seksualnych, gdyż w 2018 roku ogłoszony został dawno oczekiwany raport o tym. Wynika z niego, że w okresie powojennym ofiarami 1670 księży i innych ludzi Kościoła padło 3677 dzieci i młodocianych. Przy tym autorzy raportu pozbawieni byli wglądu w akta kościelne. Kilka diecezji nie współpracowało też z autorami raportu, zapowiadając własne badania.
W minionym roku zanotowano też około 270 tysięcy wystąpień z Kościoła ewangelickiego. Dla wielu przeciwników reform w Kościele katolickim jest to dowód, iż liberalizacja nie jest właściwą odpowiedzią na kryzys w Kościele katolickim. Większość spośród 65 hierarchów obradujących w Fuldzie jest jednak za zmianami. Pytanie brzmi jedynie, jak daleko powinny sięgać.
– Kościół zdaje sobie doskonale sprawę, że reformy są nieodzowne mimo sprzeciwów Watykanu oraz oporów konserwatywnych hierarchów w samym Kościele – tłumaczy „Rzeczpospolitej" prof. Reiner Kampling, teolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.