47-letni Wital Kuzniaczykow powiedział w rozmowie z portalem tut.by, że wraz ze swoim 29-letnim synem wciąż przebywa w budynku szwedzkiej ambasady, przez której ogrodzenie przeskoczył 11 września. - Wszystko dobrze, jesteśmy tu bezpieczni - podkreślił.
Mężczyźni udali się do ambasady Szwecji, aby złożyć tam wnioski o azyl. Ze względu na to, że ambasady nie dają azylu politycznego, nie otworzono im. Białorusini przeskoczyli wówczas przez ogrodzenie i do teraz mieszkają w placówce.
47-latek twierdzi, że 6 września w Witebsku jego syn Uładzisłau został zaatakowany przez milicjantów, którzy bili go pałką, a później pryskali mu w oczy sprayem, prawdopodobnie gazem łzawiącym. Mężczyźni brali wtedy udział w proteście, którego uczestników brutalnie zatrzymano. Gdy udało się im uciec, ukryli się. Potem mieli udać się do ambasady Szwecji.
Portal tut.by podaje, że wcześniej informowano o tym, że wobec mężczyzn prowadzone są czynności w sprawie napaści na funkcjonariuszy milicji.