Spodziewano się złej nowiny, jednak konkretne liczby zrobiły wielkie wrażenie. W piątek urząd ds. dystrybucji gazu i elektryczności (Ofgem) ogłosił, że rachunki za dostarczaną energię dla gospodarstw domowych poszybują o 80 proc. Citibank przewiduje, że inflacja, która teraz wynosi na Wyspach 10,1 proc., w przyszłym roku skoczy do 18 proc.
To zapowiada dalszy gwałtowny spadek realnej wartości pensji, bo ani publiczni, ani prywatni pracodawcy nie oferują podwyżek, które choćby w istotnym stopniu rekompensowałyby taką drożyznę. W II kwartale tego roku, kiedy blokada eksportu gazu wprowadzona przez Kreml jeszcze nie dała w pełni o sobie znać, faktyczna wartość uposażeń spadła w królestwie o przeszło 4 procent, najwięcej od 21 lat. Ale to tylko preludium do tego, czego Brytyjczycy mogą spodziewać się tej zimy.
Rachunek za gaz i elektryczność dla gospodarstw domowych będzie teraz o 80 procent wyższy
Strajki paraliżują gospodarkę kraju już od lata. Jednak ich zasięg dopiero zaczyna pokazywać całą swoją siłę. Zaczęło się od punktowych ruchów protestu, jak śmieciarzy w Edynburgu, którzy zamienili jedno z najbardziej atrakcyjnych miast w Zjednoczonych Królestwie w odpychające wysypisko (teraz strajk rozszerzył się na Glasgow i Aberdeen). Stanął też Felixstowe, największy port kontenerowy kraju, co już teraz spowodowało 800 mln funtów strat i zwiększyło trudności z zaopatrzeniem kraju w szereg kluczowych produktów. Do tej akcji dołączyli się maszyniści przynajmniej niektórych linii londyńskiego metra i części sieci kolejowej. Cztery dni strajków w sierpniu i wrześniu zapowiedzieli pocztowcy z Royal Mail.
Ale dopiero wraz z końcem wakacji ruch protestu zaczyna się na dobre. Będzie obejmował filary gospodarki kraju. Od 5 września przestaną pracować adwokaci. Ich uposażenia są tak niskie, że tym, którzy startują z zawodzie, bardziej opłaca się pracować w pubach. Już teraz natłok niezałatwionych spraw sądowych urósł do 60 tys. Będzie się tylko powiększał.