Tegoroczne zakończenie roku szkolnego w jedynych działających na Białorusi polskich szkołach w Grodnie i Wołkowysku jest symboliczne. Po raz ostatni uczniowie zatańczyli poloneza, po raz ostatni brzmiał tam język polski. W najbliższym czasie z tych placówek znikną nawet szyldy mówiące o „polskim języku nauczania”. Znowelizowana ustawa dotycząca oświaty i edukacji na Białorusi przewidywała, że na życzenie rodziców język polski może pozostać jako przedmiot fakultatywny. W konsekwencji władze postanowiły jednak jeszcze bardziej zaostrzyć rusyfikację placówek.
– Sześć lat temu oddaliśmy z mężem syna do polskiej szkoły i byliśmy przekonani, że otrzyma tam wykształcenie w języku polskim i że będzie codziennie się nim posługiwał nie tylko w rodzinie. I dzisiaj, podczas ostatniego dzwonka w szóstej klasie, dowiedzieliśmy się, że w szkole języka polskiego nie będzie w ogóle, nie będzie nawet obiecanej wcześniej godziny (miała być jedna lekcja tygodniowo – red.) – poinformowała we wtorek Oksana Poczobut, żona aresztowanego działacza Związku Polaków na Białorusi i dziennikarza Andrzeja Poczobuta.
Opublikowała też zdjęcie dwujęzycznego (po polsku i białorusku) szyldu z nazwą 36. szkoły w Grodnie, która za kilka miesięcy przejdzie do historii. – Przykro, że choć Andrzej Poczobut siedzi w więzieniu, nie możemy obronić prawa naszego syna do nauczania w języku polskim – dodała.
Czytaj więcej
Podlegającemu psychicznym torturom Andrzejowi Poczobutowi udało się przekazać informacje z więzienia.
Oskarżany przez reżim Łukaszenki dziennikarz wciąż czeka na proces sądowy, ostatnio został przeniesiony z więzienia w Żodzienie do Mińska. Ofiarą spreparowanej przez reżim sprawy karnej wciąż jest też szefowa ZPB Andżelika Borys, której zamieniono środek zapobiegawczy i zwolniono z więzienia pod koniec marca. Wciąż grozi im nawet kilkanaście lat łagrów.