„Wykonanie zaskarżonej decyzji przed zbadaniem jej legalności przez sąd administracyjny może spowodować dla skarżącego skutki trudne do odwrócenia" – to fragment uzasadnienia do postanowienia, które wydał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie. Zdecydował o wstrzymaniu wykreślenia z rejestru Reformowanego Kościoła Katolickiego w Polsce, posiadającego ponad stu wiernych i osiem wspólnot w całym kraju.
W ten sposób ten niewielki Kościół wziął górę nad MSWiA, a zwłaszcza nad prokuratorem generalnym Zbigniewem Ziobrą. To właśnie on najmocniej naciskał na delegalizację wspólnoty funkcjonującej legalnie od stycznia 2020 roku.
Pierwszy taki Kościół
Wtedy do rejestru Kościołów i innych związków wyznaniowych wpisało ją MSWiA. Ogólnie na tej liście widnieje ponad 170 wspólnot, w tym chrześcijańskie, buddyjskie i islamskie. W przypadku Reformowanego Kościoła Katolickiego procedura trwała trzy lata, a prokurator generalny nie brał w niej udziału. Sprzeciw wniósł dopiero pół roku po rejestracji.
Wcześniej, bo w marcu 2020 roku, o rejestracji Kościoła poinformowała „Rzeczpospolita". Zauważyliśmy, że to prawdopodobnie pierwsza legalnie zarejestrowana w Polsce wspólnota chrześcijańska, w której można zawrzeć małżeństwa jednopłciowe. Ks. Tomasz Puchalski, duszpasterz Kościoła, a obecnie także jego biskup, tłumaczył „Rzeczpospolitej", że „istnieje jedna ludzkość, która składa się z wielu osób, które są sobie równe, tak jak osoby w Trójcy Świętej". – Nie możemy nikogo dyskryminować, bo ma inną tożsamość – podkreślał.
Wyjaśniał, że Kościół przyjmuje restrykcyjną zasadę nieudzielania małżeństwa osobom spoza wspólnoty, więc sakramentów jednopłciowych było tylko kilka. Zaznaczał, że nie rodzą żadnych skutków cywilnoprawnych. Mimo to ten element doktryny okazał się być nie do zaakceptowania przez rządzące PiS.