Tygrysica wbija gwoździe
– Pierwszą rakietę syn dostał, gdy jeszcze nie umiał dobrze chodzić. Ale była to zabawa, tak jak budowanie babek z piasku. Mąż grał w tenisa, więc syn także chciał mieć swoją rakietę – wspomina Anna Janowicz, mama Jerzego Janowicza. – Wtedy nie zakładaliśmy, że zostanie zawodowym tenisistą, ale wiedziałam, że na pewno będzie robił coś związanego ze sportem. Jurek był bardzo sprawny i miał świetną koordynację ruchową. Nie przewidzieliśmy tylko, że tak urośnie.
Bryan Wayne przekonuje, że najważniejsze to odkryć pasję. Ale to nie dziecko ma podążać za wyznaczoną karierą. To kariera musi być uszyta na jego miarę. Inaczej prędzej czy później wypali się jego zapał albo po prostu będzie nieszczęśliwe. Albo mierząc się z coraz poważniejszymi wyzwaniami, nie udźwignie ciężaru. Sukcesu albo przegranej. Tak jak w przypadku Amy Chua, która swoją rodzicielską porażkę opisała w książce „Bojowa pieśń tygrysicy". Jej córka programowana na wielką pianistkę jako nastolatka rzuciła muzykę. – Dlatego w naszym przypadku był to projekt dziecka, a nie „projekt dziecko" – podkreśla Teresa Rosati.
Niewiele dzieci ma jednak tak kategorycznie sformułowane plany. Robert Kubica, zanim zafascynował się rajdami, marzył o zostaniu piłkarzem. Otylię Jędrzejczak bardziej ciągnęło do tańca. Przyszły mistrz świata w żeglarstwie chodził wcześniej na plastykę, skoki do wody i ratownictwo wodne. – Chcieliśmy, żeby miał hobby, bo wtedy człowiek ciekawie spędza czas. Nie chciałem, by wyrósł na faceta zakotwiczonego przed telewizorem – mówi Zbigniew Kusznierewicz, ojciec Mateusza. – Poza tym nawet najlepszymi metodami nie z każdego zrobisz mistrza. Jeśli posadzić 20 dzieci i kazać im wbijać gwoździe w deskę, dwoje zrobi to świetnie, reszta średnio, a kilkoro zmiażdży sobie palce.
Najważniejsza jest zabawa
Największy błąd na starcie to nadmierna presja: najlepsi trenerzy, częste treningi, ciśnienie na wynik. W klubach tenisowych i piłkarskich takich rodziców przezywa się KOR (Komitet Oszalałych Rodziców). Tymczasem w początkowej fazie lepiej nie przesadzać. Po pierwsze: badania dowodzą, że ludzie najefektywniej uczą się poprzez zabawę. A po drugie: pasja na całe życie rozwija się jak ognisko. – Jeśli zbyt ochoczo podsycimy pierwsze iskierki, można je zagasić. Na początku mniej znaczy więcej – podkreśla Bryan Wayne.
Ojciec Otylii Jędrzejczak początkowo po prostu pilnował, żeby córka realizowała zalecenia ortopedy. A ten zaproponował wysokiej dziewczynce pływanie. Dopiero dwa lata później wystartowała w zawodach. Zbigniew Kusznierewicz, który sam jest trenerem żeglarstwa (był też pierwszym trenerem swojego syna), narzeka: – Dzisiaj rodzice chcą od razu zrobić z dziecka mistrza świata. My nie wywieraliśmy presji, że syn musi być najlepszy. Zwracałem jedynie uwagę na błędy, których już nie powinien popełniać. Przez długi czas żeglarstwo to była zabawa.
Anna Janowicz mówi, że Jurek mimo ciężkiej pracy jednak miał inne dzieciństwo. – Chadzał do kina, biegał z kolegami na podwórku. Natomiast ograniczaliśmy mu już kółka zainteresowań. W podstawówce chodził już codziennie na treningi. Raz był to trening tenisowy, raz basen, innym razem gimnastyka. Wszystko szło w kierunku sportu.