Głośna sprawa hiszpańskich płetwonurków, okrzykniętych „poławiaczami bursztynów” znalazła zaskakujący finał – w postaci nałożenia 3 tys. kary pieniężnej na kierującego łodzią. Chociaż nurkowie pływali nocą, w rejonie infrastruktury krytycznej, wyposażeni w dron morski - co wzbudziło wątpliwości co do celu wyprawy - to nie poniosą żadnych innych konsekwencji – ustaliła „Rzeczpospolita”. Wygląda na to, że sprawę wyciszono, ponieważ wiązała się z międzynarodową operacją służb.
Hiszpański sternik
W styczniu, nocą trzech nurków z Hiszpanii pomimo sztormu (8 w skali Beauforta) wypłynęło cztero metrową łodzią w morze. Uratowała ich Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa SAR, którą wezwali przez telefon, kiedy łódź w odległości około 8 kilometrów na północ od portu, straciła sterowność. Jednostka była nieoświetlona, nurkowie nie posiadali uprawnień do kierowania łodzią, ani pozwolenia na nurkowanie. Za to byli wyposażeni w wysokiej klasy sprzęt, w tym morskiego drona.
Przekonywali, że wypłynęli po bursztyny, i pobłądzili – co jednak, wydało się podejrzane. Zwłaszcza, że mężczyźni nie mieli dokumentów, nurkowali bez zgody i w pobliżu gdańskiego Naftoportu. Dokumenty – hiszpański dowód osobisty – posiadał jedynie sternik (jego dane spisano), dwaj pozostali już nie.
Czytaj więcej
Nurkowanie wokół Naftoportu to poważna sprawa, choć może wyglądać groteskowo. ABW i Straż Graniczna powinny były od razu wkroczyć – mówi płk Grzegorz Małecki, b. szef Agencji Wywiadu i były dyplomata m.in. w Hiszpanii.
Dwa z numerów telefonów nurków, miały być nieaktywne (lub je błędnie spisano). Mężczyźni nie zostali zatrzymani, mimo że historia o poszukiwaniu bursztynów sztormowej nocy, w rejonie infrastruktury krytycznej, wydawała się niewiarygodna.