Bez działań pomocowych - w tym pilnego zniesienia obowiązku wstępnych badań lekarskich- agencje pracy tymczasowej będą wkrótce musiały zwolnić tysiące swoich pracowników, nawet jedną trzecią z 700 tys., co oznacza ponad 230 tys. osób- alarmuje Polskie Forum HR, zrzeszająca większość dużych firm z tej branży. Jak zwraca uwagę, w projekcie tarczy antykryzysowej nie uwzględniono sektora pracy tymczasowej, który co roku zatrudnia ponad 700 tys. pracowników. Tymczasem zrobiło to wiele państw członkowskich Unii Europejskiej gwarantując sobie jak najszybszy restart po kryzysie.
PFHR zaznacza, że wiele sektorów zamyka swoje zakłady, mowa nie tylko o branży turystycznej czy eventowej, ale też o motoryzacji i innych gałęziach przemysłu. Z drugiej strony branża spożywcza, logistyka nadal zatrudnia. Przeniesienie pracowników do nowych zakładów jest jednak utrudnione – nie można zrealizować wstępnych badań lekarskich.
To jedno z działań pilnie potrzebnych na rynku pracy, który- jak ocenia agencja zatrudnienia Personnel Service. Według niej, do końca trwania stanu epidemicznego w Polsce pracę mogą stracić nawet 2 miliony pracowników. Większość z nich to osoby zatrudnione na umowach- zlecenie np. w handlu, ale coraz trudniejsza jest też sytuacja w sektorze motoryzacji.
- Jeżeli Tarcza Antykryzysowa nie będzie wystarczająco mocno skupiona na zachowaniu płynności finansowej firm i wsparciu rynku pracy, dojdzie do załamania na niespotykaną skalę. W najtrudniejszej sytuacji będą zatrudnieni w ramach umowy zlecenia, ale osoby na umowach o pracę też nie mogą spać spokojnie. Najwięcej zwolnień będzie w handlu, który jako jeden z pierwszych odczuł skutki epidemii, ale automotive też hamuje. Kolejne zapowiadane zamknięcia fabryk w Niemczech, będące wynikiem braku komponentów z Hiszpanii i Włoch, praktycznie doprowadzą do wygaszenia sektora w Polsce na jakiś czas – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service iekspert ds. rynku pracy.