W lipcu, po dwumiesięcznej przerwie, płace w przedsiębiorstwach znów rosły, średnio rzecz biorąc, szybciej niż ceny towarów i usług konsumpcyjnych. W dużej mierze przyczyniły się do tego zjawiska przejściowe. W kolejnych miesiącach wzrost płac prawdopodobnie zwolni i znów znajdzie się poniżej inflacji, co przyczyni się do schłodzenia popytu konsumpcyjnego. Zjawisko to może jednak być łagodniejsze, niż się dotąd wydawało.
Ozłoceni górnicy
Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw, który obejmuje podmioty z co najmniej dziesięcioma pracownikami, wzrosło w lipcu o 15,8 proc. rok do roku, przebijając nawet skrajne szacunki analityków, a także inflację (wyniosła 15,6 proc.). To nowy wieloletni rekord. Dotychczasowy pochodził z kwietnia, gdy przeciętne wynagrodzenie było o 14,1 proc. większe niż przed rokiem. Później jednak wzrost płac hamował, a w lipcu – jak oczekiwali ekonomiści – ta tendencja miała się utrzymać.
Czytaj więcej
Aktywność w polskiej gospodarce, mierzona produktem krajowym brutto, zmalała w II kwartale o 2,3 proc. Nie licząc II kwartału 2020 r., gdy gospodarkę paraliżowały restrykcje związane z pandemią, to najgorszy wynik od 1996 r.
Źródła niespodzianki są oczywiste. Jak wyjaśnił w komunikacie GUS, dynamikę płac podbiły wypłaty premii kwartalnych, półrocznych, motywacyjnych, jubileuszowych, nagród z okazji Dnia Leśnika i Dnia Energetyka oraz wypłaty odpraw emerytalnych. Statystycy zwrócili uwagę także na wypłaty premii „inflacyjnych” oraz dodatkowych nagród jednorazowych, m.in. w górnictwie. Efekt był taki, że w tym ostatnim sektorze przeciętne wynagrodzenie w lipcu podskoczyło o niemal 82 proc. rok do roku, a w energetyce oraz rolnictwie i leśnictwie o ponad 33 proc. rok do roku. Łącznie te sektory dodały do rocznej dynamiki płac w sektorze przedsiębiorstw około 3 pkt proc.