– Obawiam się, że przed odbiciem rynek pracy poszuka jeszcze dołka – twierdzi Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. W I kwartale można więc oczekiwać zarówno wzrostu bezrobocia, jak i bierności zawodowej w wyniku dezaktywizacji części osób tracących pracę. Dudek przypomina grudniową prognozę OECD, według której bezrobocie w Polsce osiągnie szczyt w 2021 r., a następnie będzie powoli spadać. Licząc według metodologii BAEL, ma wzrosnąć w tym roku do 5,5 proc. z 3,8 proc. w 2020 r.
Jak zaznacza główny ekonomista Pracodawców RP, scenariusz rozwoju sytuacji zależy od rozwoju epidemii i postępu szczepień. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że rynek pracy reaguje z opóźnieniem na zmiany w gospodarce, to przy jej oczekiwanym ożywieniu w drugiej połowie roku może wrócić do normalności dopiero na przełomie 2021 i 2022 r.
Łukasz Kozłowski, główny Ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, również przewiduje, że ten rok nie będzie zbyt pomyślny dla pracowników, chociaż powinno im sprzyjać ożywienie w gospodarce związane z przywracaniem działalności zmrożonych teraz branż. Pobudzi to wzrost konsumpcji, ożywiając popyt i rynek pracy w usługach. Drugim sprzyjającym czynnikiem będzie popyt z zagranicy, który powinien wspierać zatrudnienie w przemyśle.
– Jest szansa, że druga połowa roku będzie lepsza, choć zależy to od rozwoju sytuacji epidemiologicznej i przebiegu procesu szczepień – ocenia Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW. Zaznacza, że chociaż ogólny wzrost liczby bezrobotnych może hamować dobra koniunktura w przemyśle, zwłaszcza w branżach nastawionych na eksport, to można się z kolei obawiać zwiększonej geograficznej koncentracji bezrobocia. Może to być problemem regionów, w których koncentrują się zamrożone obecnie usługi turystyczno-gastronomiczne z dużym udziałem mikrofirm. Ekonomistka przypomina, że z porównania danych o bezrobociu i o zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw wynika, że to na mikrofirmy przypada dwie trzecie wzrostu bezrobocia w 2020 r. Według niej w pierwszej połowie tego roku można raczej oczekiwać pogorszenia niż poprawy na rynku pracy, zwłaszcza jeśli obostrzenia epidemiologiczne potrwają dłużej. Jak ocenia Łukasz Kozłowski, mogą one mieć w tym roku dużo większy negatywny wpływ na firmy i na rynek pracy niż w 2020 r., gdy skutki lockdownu ograniczało hojne wsparcie z rządowych tarcz. Pozwoliło to uniknąć masowego wzrostu bezrobocia i spadku zatrudnienia. Zdaniem Małgorzaty Starczewskiej-Krzysztoszek duże znaczenie miało tu również zjawisko chomikowania pracowników, widoczne np. w firmach produkcyjnych, które mają deficyt kandydatów o potrzebnych kwalifikacjach.