Agencje rekrutujące pracowników z Ukrainy już dawno nie miały tak gorącego początku roku, jak obecnie. Andrzej Korkus, prezes EWL Group, twierdzi, że choć zawsze w pierwszym kwartale widać wśród Ukraińców zwiększone zainteresowanie pracą w naszym kraju, to ten rok jest wyjątkowy.
Zastrzega jednak, że nie można jednoznacznie tego powiązać z możliwością inwazji zbrojnej na Ukrainę, gdyż wyjątkowo duża, jak na tę porę roku, jest również liczba ofert pracy w Polsce. – Zapotrzebowanie na pracowników z Ukrainy jest ogromne – potwierdza Tomasz Dudek, dyrektor zarządzający Otto Work Force w Europie Środkowej.
Podobne obserwacje ma też Ewgenij Kirichenko, właściciel agencji zatrudnienia Gremi Personal. Liczba rekrutacji pracowników z Ukrainy wzrosła aż o 40 proc. w porównaniu z początkiem ubiegłego roku. Według Kirichenki trudno jest stwierdzić, czy zagrożenie ze strony Rosji jest tu czynnikiem decydującym, ale raczej należy do istotnych. Gremi Personal przygotowuje się do różnych scenariuszy rozwoju sytuacji – na przełomie stycznia i lutego otworzy dodatkowe biura w Odessie i Charkowie dla obsługi sześciu wschodnich i południowych regionów Ukrainy.
Andrzej Korkus zaznacza, że EWL Group monitoruje sytuację i jest w stałym kontakcie z pracownikami biura w Charkowie, położonego zaledwie 40 km od granicy z Rosją. Na razie podchodzą do tematu inwazji z pewnym dystansem, bo w napięciu żyją już od kilku lat.
Również Krzysztof Inglot, ekspert Personnel Service, ocenia, że Ukraińcy zdążyli przywyknąć do napiętej sytuacji, więc kolejne zapowiedzi konfliktu nie wywołują reakcji. – Nie widzimy na razie zwiększonej migracji z Ukrainy do Polski – dodaje Inglot. Nagłego wzrostu zainteresowania Ukraińców wyjazdem z kraju w związku z zaostrzeniem konfliktu z Rosją nie obserwuje też Wojciech Ratajczyk, prezes agencji zatrudnienia Trenkwalder i członek zarządu Polskiego Forum HR. Jak przypomina Ratajczyk, poprzedni konflikt w 2014 r. doprowadził do trzykrotnego wzrostu liczby Ukraińców w rejestrach ZUS (do ponad 100 tys. osób).