Kilkadziesiąt tysięcy firm z polskim kapitałem obecnych na Ukrainie, które zainwestowały tam blisko 1 mld dol., drży przed rosyjską agresją. W pamięci jest inwazja na Krym: – Ci, którzy tam rozwijali interesy, ponieśli straty. Często z dnia na dzień przeżyli horror, więc teraz napływają do nas pytania, co się może wydarzyć – mówi Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej (PUIG). Jak przyznaje, izba przedstawia przedsiębiorcom argumenty za tym, że do zbrojnego konfliktu nie dojdzie. – Ale kto wie – zastrzega Piechota.
Gdyby czarny scenariusz się spełnił, uderzyłby zarówno w działające na ukraińskim rynku firmy produkcyjne, jak np. wytwarzający tu podłogi Barlinek, handlowe – LPP rozwija sieć sklepów odzieżowych (m.in. Reserved, Cropp, House) – jak i finansowe (Narodowy Bank Ukrainy zaliczył należący do PKO BP KredoBank do banków o znaczeniu systemowym). W przypadku, gdyby rosyjska agresja nie ograniczyła się do wschodniej części Ukrainy, obawy może mieć Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, które w 2021 r. kupiło większość udziałów w spółce Karpatgazvydobuvannya, mającej koncesje na poszukiwania i wydobycie gazu niedaleko granicy z Polską.
Ewentualna inwazja wyhamowałaby rosnącą od miesięcy polsko-ukraińską wymianę handlową, w której obroty w ostatnich dziesięciu miesiącach ubiegłego roku podskoczyły o 44 proc., do 10,4 mld dol. w skali roku, przekraczając poziom sprzed kryzysu 2007 r. Według PUIG inwazja odbiłaby się na polskiej branży metalurgicznej przez spadek importu z Ukrainy, a także na przemyśle elektromaszynowym i chemicznym, eksportującym na ukraiński rynek, oraz polskich firmach sektora rolno-spożywczego, które tam eksportują, a z Ukrainy importują.
Czytaj więcej
Rozgrzana gospodarka pędzi w tempie 7 proc. rocznie. Ekonomiści modlą się o miękkie lądowanie. Ale nadciąga omikron i straszy Putin.