W Polsce brakuje 1,5-2 mln mieszkań. Jak chcecie rozwiązać ten problem?
Jak najbardziej jesteśmy za tym, żeby budować mieszkania. Natomiast chcemy też, żeby można było zamieszkać w już istniejących lokalach, które stoją puste, bo miasta nie są w stanie ich wyremontować. Ciężko wymagać, by ponosiły tak olbrzymie koszty, zwłaszcza, że wiele z tych lokali znajduje się w zabytkowych kamienicach, przez co wymagają dużo większych nakładów finansowych. Dlatego chcielibyśmy, żeby państwo dofinansowało miasta w tym zakresie.
A jeśli chodzi o pomoc w zakupie?
Przez lata pracowałam jako doradca hipoteczny i widziałam, jak ludzie koniecznie chcieli mieć to mieszkanie na własność. Osoby, które mało zarabiały i raczej nie miały perspektywy dużych zarobków, brały dodatkową pracę, nadgodziny, żeby tylko podreperować sobie zdolność kredytową. Tylko gdy okazuje się, że przez 30 lat należałoby tak ciężko pracować, staje się to nierealne. Jeżeli dojdzie do tego jakakolwiek choroba, niedyspozycja, utrata pracy, to nagle traci się płynność finansową i wymarzone mieszkanie staje się ciężarem.
Ja pracowałam m.in. w czasach, kiedy bardzo popularne były kredyty frankowe. Kiedy frank szwajcarski poszedł drastycznie w górę, kredytobiorcy nagle mieli podwyższone nie tylko raty, ale przede wszystkim kapitał. Jeśli ktoś stracił wtedy płynność, to nawet nie bardzo miał możliwość sprzedania tego mieszkania, bo wartość jego nieruchomości była niższa, niż wartość kredytu.
Rozmawiałam niedawno z kolegą, który zaciągnął kredyt w złotówkach. Jest informatykiem i zarabia nieźle, jak na polskie warunki. Jako osoba samotna zdecydował się na kredyt z ratą 2000 zł. Po podwyżkach stóp procentowych jego rata wzrosła i wynosi obecnie ponad 4000 zł. Mówił, że zaczyna być ciężko, bo za dużo tego dochodu idzie na ratę. Dlatego chciałabym wprowadzenia takiego rozwiązania, jakie funkcjonuje w Anglii. Tam są tzw. mieszkania councilowskie - bardzo podobne, jak u nas komunalne. Trzeba spełnić pewne kryteria, żeby je dostać, ale ta dostępność jest dużo większa, niż u nas. Wtedy wynajmuje się od miasta i wychodzi to taniej, niż na rynku. Ale jednocześnie to mieszkanie jest miejscem, w którym można sobie układać życie, można je wyremontować pod swój gust itd.
Czyli wasz pomysł na mieszkania jest zbieżny z tym, co proponuje Lewica – chodzi o możliwość taniego wynajmowania mieszkań od samorządów.
Jest to na pewno dobre rozwiązanie dla osób niższych dochodach, bo ci, których stać na zakup domu czy mieszkania, raczej będą chcieli kupić je na własność. Natomiast te rozwiązania, które proponują inni, czyli obniżenie oprocentowania do zera czy 2 proc, w istocie nakręcają ceny mieszkań. Będzie coraz drożej, a nie taniej.