Ceny gazu ziemnego w Wielkiej Brytanii rosły jeszcze przed agresją Rosji na Ukrainę. Dla hodowców ogórków (a także wszystkich rolników korzystających ze szklarni) to poważny problem – o ile przed skokiem cen płacili 40-50 pensów za therm (ok. 2,83 metrów sześciennych gazu), to aktualnie płacą 2,25 funta. A przez moment cena wynosiła nawet 8 funtów. Nic więc dziwnego, że koszt uprawy ogórka skoczył z 25 do 70 pensów za sztukę, podczas gdy warzywo to obecnie kosztuje w sklepach około 43 pensów.
Hodowcy, jak Tony Montalbano, który rozmawiał z Reuteresem, wstrzymują więc uprawy. Montalbano, którego rodzina od trzech pokoleń uprawia ogórki w Anglii w tym roku zrezygnował z pierwszego z cykli uprawy i w efekcie gigantyczna szklarnia stoi pusta. Problemem nie są też tylko ceny gazu, ale także rosnące koszty nawożenia. Które, notabene, również są pochodną wysokich cen błękitnego paliwa. Przy produkcji nawozów sztucznych gaz ziemny jest bowiem niezbędny i rosnące ceny nawozów są w tej chwili problemem rolników na całym świecie.
Nawozy w Wielkiej Brytanii są teraz trzy razy droższe niż rok temu. Wzrosły też ceny dwutlenku węgla używanego w rolnictwie – zarówno do pakowania, jak i wspomagania wzrostu. To wszystko przekłada się na to, że Nationals Farmers Union skłania się do twierdzenia, że Zjednoczone Królestwo „lunatykuje w stronę kryzysu żywnościowego”.
Rolnicy ostrzegają, że brytyjska produkcja papryki może spaść ze 100 mln sztuk do 50, a ogórków z 80 mln do 35 mln. Organizacja hodowców papryki i ogórków – Lea Valley Growers Association poinformowała właśnie, że 90 procent jej członków nie posadziło ogórków i papryki w styczniu, kiedy zaczyna się w szklarniach pierwszy cykl sadzenia. Co więcej, wielu członków nie zasadzi roślin w ogóle, jeżeli ceny gazu pozostaną wysokie. Wielka Brytania w zimie importuje 90 procent tego typu warzyw, ale w lecie jest bliska samowystarczalności. Przy rosnących cenach gazu i nawozów, ta samowystarczalność może być zagrożona.
Sytuację na rynku warzyw pogarsza fakt, że hodowcy w Holandii walczą z identycznymi problemami – ich szklarnie także wymagają ogrzewania. Z kolei dostawy z Hiszpanii i Maroka wymagają czasu i są droższe z uwagi na odległość.